„Emocje, których nikt nas nie nauczył czuć. Reportaż z kuchni Henia.”
„Emocje, których nikt nas nie nauczył czuć. Reportaż z kuchni Henia.”
Wprowadzenie: tam, gdzie kończy się alkohol, zaczynają się emocje
Powiem wprost: najtrudniejsze w trzeźwieniu nie jest odstawienie alkoholu.
Najtrudniejsze zaczyna się wtedy, gdy pierwszy raz od lat czujesz wszystko naprawdę.
To uderza człowieka jak zimna woda.
Nagle nie ma przycisku „wyłącz”.
Nie ma tego miękkiego rozmycia, które dawało wino, piwo, cokolwiek.
Jest za to: lęk, wstyd, złość, bezradność, tęsknota, samotność, napięcie… I wszystko to naraz.
Dlaczego tak?
Bo latami robiliśmy jedną i tę samą rzecz – uciekaliśmy.
Od ludzi, od sytuacji, od prawdy, od emocji.
Nie radziliśmy sobie z nimi, to je zagłuszaliśmy.
Nie słyszeliśmy siebie, to podgłaśnialiśmy świat alkoholem.
A potem przychodzi trzeźwienie i… cała ta cisza, której tak się baliśmy.
I dziś właśnie o niej będzie ten tekst.
Nie o piciu.
O tym, co zostaje, kiedy picia już nie ma. Siedzę przy stole u Henia.
Za oknem światła bloków, gdzie każdy coś dźwiga.
Przede mną trzech facetów z różnym stażem trzeźwości: Heniek, Janusz, Teofil.
Każdy inny, każdy po przejściach, każdy z własną historią emocji, które długo były zakopane pod butelką.
Później dołączą do nas kobiety – Halina, Grażyna i Karina.
I dopiero wtedy zobaczę cały obraz.
Scena otwierająca – rozmowa, która nie wygląda jak terapia, ale nią jest
Heniek postawił herbatę.
– Siadaj, Robert, bo inaczej będą gadać, żeś tylko po to przyszedł, żeby ich spisywać, a nie słuchać – mruknął.
Janusz wyciągnął ręce nad stół, jakby się rozgrzewał przed prawdą.
– Zaczniemy od tego? – zapytał, patrząc na mnie z boku. – Od emocji?
– A od czego chcesz, żebyśmy zaczęli? – odpowiedziałem.
– To ja powiem. Bo mnie to najbardziej wkurwiało – rzucił Janusz bez ogródek. –
Że ja, dorosły chłop, silny chłop, nie potrafiłem czuć inaczej niż agresją albo ucieczką. A reszta to była mgła.
Teofil, jak to Teofil, długo nic nie mówił.
Patrzył na swoje dłonie, jakby w nich było coś, czego nie chce zgubić.
Heniek wziął oddech.
– Panowie… i Robert… każdy z nas tu siedzi, bo miał problem z tym samym.
Nie z alkoholem, tylko z tym, co pod alkoholem siedziało. Z emocjami.
W tle otworzyły się drzwi.
Halina spojrzała na nas jak na stado chłopów, którzy i tak już są spóźnieni do życia, ale przynajmniej przyszli.
– To wy tu o uczuciach? – zapytała, opierając się o framugę.
– No, próbujemy – odpowiedział Heniek.
– No to fajnie. Bo przez lata to ja czułam za was wszystkich – rzuciła i poszła zrobić kawę.
Grażyna i Karina usiadły z boku.
Nie przeszkadzały.
Ale było czuć, że słuchają.
Zaczęło się.
Heniek: „Za moich czasów chłop miał mieć twardą dupę, nie miękkie serce”
Heniek przetarł czoło, jakby chciał zebrać słowa do kupy.
– Wiesz co było najtrudniejsze? – zaczął. – Że nikt nas nie nauczył przeżywać.
Ja byłem wychowany tak, że chłop ma dwie emocje: wkurw i nic. A najlepiej jak nic.
„Nie becz”, „nie marudź”, „ogarnij się”.
A jak bolało, to się szło na kielicha. I koniec refleksji.
Przerwa.
– I teraz powiedz człowiekowi po trzydziestu latach takiego życia, żeby poczuł. No jak?
– Heniek spojrzał na mnie poważnie. – Ja to pierwszy raz w terapii zacząłem płakać. I myślałem, że umrę.
Że mnie rozerwie od środka.
Grażyna pokiwała głową.
– Bo ty, Heniu, całe życie wszystko trzymałeś wewnątrz. A potem piłeś, żeby to uciszyć.
A ja patrzyłam, jak cię nie ma.
Jakby ci ktoś emocje amputował.
Komentarz eksperta (mój, ale w języku prostym):
Gdy emocje są tłumione, ciało zaczyna nie wyrabiać.
Psychika szuka ujścia: agresja, wycofanie, picie, ucieczka.
Organizm nie zna próżni – wszystko znajdzie sobie drogę.
Heniek pokręcił głową.
– Ja to emocje traktowałem jak wroga. A to tylko sygnał. Informacja. Mapę życia tak naprawdę.
Przez chwilę nikt się nie odezwał.
To była mocna prawda.
Janusz: „Ja uciekałem od emocji szybciej, niż od windykatora”
Janusz złapał się za kubek.
– Ja to miałem tak… – zaczął. – Emocja? To od razu napięcie. Napięcie? To od razu pragnienie.
A pragnienie? To wiadomo. Automat. Jakby ktoś mi w głowę włożył przekaźnik: czujesz – pijesz.
Podrapał się po karku.
– Ja myślałem, że mam problem z piciem. A ja miałem problem z czuciem. Każde uczucie bolało.
Wstyd, lęk, niepewność, poczucie winy, samotność… Nie radziłem sobie z żadnym z nich.
To nie radziłem sobie wcale.
Karina spojrzała na niego miękko.
– Ty nie rozumiałeś, że emocja nie jest karą – powiedziała.
– Dla Ciebie to był sygnał alarmowy. Zagrożenie. Jakbyś miał uciekać.
Janusz się uśmiechnął półgębkiem.
– No tak. Jak Halina zadzwoniła, że musimy pogadać, to ja od razu: „oho, wróg”.
A może chciała powiedzieć „kocham cię”.
Halina parsknęła.
– Janusz, kiedy ja mówiłam „kocham cię”, to ty akurat wychodziłeś po półlitereka, albo po sześciopak.
Śmiech przy stole.
Ale wiadomo – śmiech przez łzy.
Komentarz eksperta:
Mózg osoby uzależnionej działa w schemacie unikowym. Każdy dyskomfort jest traktowany jak zagrożenie.
Alkohol daje natychmiastowe wyciszenie, więc mózg zapisuje go jako „bezpieczne rozwiązanie”.
To jest czysta neurobiologia, nie „słabość charakteru”.
Janusz westchnął.
– Najmocniejsze w terapii było to, jak kazali mi siedzieć 30 sekund z emocją. Nie więcej. Trzydzieści.
Myślałem, że mnie szlag trafi. I nagle… mija. I nic się nie dzieje. Emocja wstaje i idzie dalej. A ja żyję.
Teofil: „Ja nie czułem nic tak długo, że myślałem, że jestem zepsuty”
Teofil w końcu się odezwał.
– U mnie… – zaczął powoli – u mnie najgorsze było to, że ja nie czułem nic. Zero. Pustka.
Jakby ktoś wyjął mi środek.
Halina spojrzała na niego ze współczuciem.
– Ja pamiętam – powiedziała. – Cokolwiek by się nie działo, ty byłeś jakby za szybą.
Nie zły, niedobry, nie smutny, nie wesoły. „Teflon” cię nazywaliśmy.
Teofil przytaknął.
– A ja się bałem, że tak już będzie. Że jestem emocjonalnie popsuty. Że nie mam w ogóle środka.
A to nie było zepsucie. To było odcięcie.
Komentarz eksperta:
Długotrwałe picie i trauma emocjonalna mogą doprowadzić do dysocjacji – czyli odcięcia od uczuć.
To nie jest wybór. To mechanizm przetrwania.
– Pierwsze, co poczułem na trzeźwo – ciągnął Teofil – to… lęk. Ogromny.
Tak duży, że chciałem od razu do sklepu.
Ale zostałem. I wtedy przyszło drugie uczucie… żal. Za wszystkim. A potem wstyd. A potem złość.
I dopiero po miesiącach przyszły te dobre: spokój, duma, wdzięczność.
Zamilkł.
Karina dotknęła go lekko dłonią.
Kobiety: „My przez lata czułyśmy za was wszystkich”
Tutaj rozmowa zmieniła tempo.
Grażyna wzięła głos pierwsza.
– Wyście nie czuli, ale my czułyśmy aż za bardzo – powiedziała.
– Bałyśmy się, ukrywałyśmy, tłumaczyłyśmy was, chodziłyśmy na palcach. I nikt nie pytał, jak my się czujemy.
Bo to wasze emocje były bombą, a nasze – tłem.
Halina dodała:
– A myśmy płaciły za każde wasze uciekanie od emocji. Bo kiedy chłop nie radzi sobie z emocją,
to robi z nią coś… komuś. Zrzuca ją. Albo wybucha, albo znika.
Janusz spuścił głowę.
– Wiem – powiedział cicho. – I przepraszam.
Grażyna uśmiechnęła się łagodnie.
– Nie musisz przepraszać teraz. Ty teraz czujesz. A to jest coś, czego ja nie widziałam u ciebie nigdy.
Karina dołożyła:
– Jak chłop zaczyna czuć, to jest jak wschód słońca. Najpierw jest zimno i szaro, ale potem robi się światło.
Można wtedy żyć.
Komentarz eksperta:
W rodzinach z uzależnieniem kobiety często stają się „regulatorami emocji” za wszystkich.
To prowadzi do przeciążenia psychicznego i współuzależnienia.
Edukacja: dlaczego tak trudno czuć?
Bo:
Nie uczono nas tego jako dzieci.
Wstyd zakleja usta.
Lata tłumienia powodują emocjonalne zaległości.
Alkohol był prostym narzędziem – działał natychmiast.
Mężczyzna bał się słabości bardziej niż kaca.
Między bodźcem a reakcją nie było przestrzeni.
A teraz: co pomaga?
1. Nazwanie emocji.
Żeby coś przeżyć, musisz wiedzieć, co przeżywasz.
2. Nieocenianie jej.
Emocja nie jest świadectwem porażki.
3. Zatrzymanie się na 90 sekund.
Emocja trwa krótko.
To reakcja na nią trwa latami.
4. HALT – głód, złość, samotność, zmęczenie.
90% emocji to sygnały z ciała.
5. Rozmowa – nawet krótka.
6. Zapisanie – kartka często znosi więcej niż człowiek.
Finał – mądrości przy stole
Heniek:
– Emocje to informacja, nie wróg. Jak deszcz. Nie musisz go lubić, ale musisz wiedzieć, że jest.
Janusz:
– Czucie nie zabija. Picie zabija.
Teofil:
– Każda emocja mija. Nawet najgorsza.
Halina:
– My nie chcemy bohaterów. Chcemy obecnych ludzi.
Grażyna:
– Trzeźwy facet to nie ten, który nie pije. To ten, który czuje.
Karina:
– A jak czujesz – to my jesteśmy tu, żeby cię nie zgubić.
I ja – jako narrator, ale też człowiek – dodam jedno:
Największa odwaga w trzeźwieniu to nie odmówić alkoholu.
Największa odwaga to pozwolić sobie czuć.
Zapraszam
Komentarze
Prześlij komentarz