ALKO ILUZJE



**„ALKO ILUZJE….” ** 

 To jedziemy na grubo – z pełnym impetem w stylu "zrozum w końcu, baranie", jak u starego 

dobrego duetu: Janusza z osiedla i Wujcia, co nie takie rzeczy widział w życiu. 

– czyli brutalna prawda o trzeźwieniu według Janusza i Wujcia Henia** 

💣 Spis treści : 

1. Z alkoholem się nie walczy – się z nim zrywa 

 2. Program 24 godziny – Janusz mówi, jak się żyje bez flaszki, ale z jajami 

 3. HALT – jak nie skończyć w rowie przez głód, złość, samotność i zmęczenie (mówi Wujcio 

Heniek) 

 4. Dlaczego „mam kontrolę” to największe kłamstwo alkoholika 

 5. Co to znaczy naprawdę chcieć przestać? 

6. Dno – i te wszystkie piwnice pod dnem 

7. Prawda o nawrotach – czyli jak alkohol wraca w przebraniu świętego spokoju 

8. Wszywka, zerówki, magiczne metody – czemu nie działają, jak chcesz dalej pić 

9. Zrozum emocje – bo jak ich nie znasz, to będziesz je pił 

10. Po co komu terapia – czyli jak przestać być królem rynsztoka 

 


Dlaczego tak trudno przestać pić? 

Bo dalej łudzisz się, że masz nad tym kontrolę. 

Dlaczego tkwisz w tej iluzji? 

Bo wolisz wierzyć w bajkę niż spojrzeć w lustro i przyznać: 

„Jestem w dupie”. 

Dlaczego nie warto walczyć z alkoholem? 

Bo każda taka „bitwa” to twoja kolejna porażka. 

Z alkoholem się nie wygrywa, z alkoholem się zrywa. 

Z nim nie walczysz, bo przegrasz, zawsze…to Ty wywiesisz biała flagę nie on. 

Odcinasz się. Zrywasz. 

Bez pożegnania. Bez sentymentów. 

Jak od toksycznej miłości, która prawie cię zabiła. 

Walka to bujda dla tych, co jeszcze nie zrozumieli. 

Nie walcz z flaszką – uciekaj od niej, póki możesz chodzić. 

Bo jak nie zrozumiesz teraz, to zrozumiesz... 

Ale już z wózkiem, pieluchą dla dorosłych i żółtym kolorem skóry. 

Zrozum w końcu,” baranie”. 

To nie kontrola. To obłuda. 

To twój grób – tylko że z popielniczką zamiast krzyża. 

 

🧱 Janusz i Wujcio Heniek 

(tacy, co już nie piją i żyją, choć wielu z ich ekipy nie dało rady) 

Czytasz na własną odpowiedzialność!!! 

Tytuł: "Zrozum w końcu, baranie. Z alkoholem się nie walczy." 

 Janusz: 

 Słuchaj no. 

Jak ktoś mnie pyta, czemu tak ciężko przestać pić, to mam ochotę rozkuć mu tę betonową 

czapkę, co mu zakrywa mózg. 

Bo odpowiedź jest prosta jak drut – bo nie chcesz. 

Nie jesteś gotów. 

Nie jesteś zdesperowany. 

Nie zesrałeś się jeszcze na godność tak bardzo, żeby powiedzieć „dość”. 

Wciąż wierzysz, że kontrolujesz. 

Że umiesz przestać, kiedy chcesz. 

No to powiedz mi – czemu jeszcze nie przestałeś? 

Masz kontrolę? 

To nie pij od dziś. 

Proste. 

No i co? 

I dupa. Kicha. Nokaut który z kolei? 

Bo nie masz kontroli. 

Masz uzależnienie. 

A uzależnienie to nie to, że dużo pijesz. 

To to, że chcesz przestać – i nie możesz. 

I teraz najważniejsze: 

Z alkoholem się nie walczy. 

Nie warto. 

Każda taka walka to gra, w której on ma zawsze przewagę. 

Jakbyś grał w szachy z szulerem, co zna twoje ruchy zanim je wykonasz. 

Ja próbowałem walczyć. 

I co? 

Sikałem w gacie. 

Wymiotowałem na telefon. 

Udawałem trzeźwego przed własną matką. 

To była ta moja „walka”. 

Prawdziwa siła nie polega na walce z alkoholem. 

Prawdziwa siła to powiedzieć: spierj.* 

Odwrócić się i nigdy nie wrócić. 

Bo nie jesteś od tego, żeby z nim grać. 

Jesteś od tego, żeby żyć. 

Wujcio Heniek (czyli głos rozsądku po przejściach): 

 

Młody… 

Słyszałem już tyle razy: „Heniek, ja walczę z alkoholem”. 

I za każdym razem patrzyłem, jak ten, co mówił, kończy z gębą w błocie i sraczką z 

odwodnienia. 

Nie ma „walki” z alkoholem. 

Jest tylko jedno wyjście: ucieczka w trzeźwość. 

Nie bój się – to nie słabość. 

To strategia przetrwania. 

Bo alkohol cię oszuka. 

Zawsze. 

Obieca ulgę – da ból. 

Obieca sen – da bezsenność. 

Obieca wolność – da łańcuchy. 

Obieca radość – a potem sam będziesz się zastanawiał, czy jeszcze warto żyć. 

I wtedy, jak Ci jeszcze coś zostało z człowieka, 

to przypomnisz sobie jedno: 

 

"Trzeba było posłuchać Wujcia i Janusza – tych starych psów, co już nie szczekają, tylko 

pokazują zęby jak trzeba." 

Oni nie lukrują, szybciej łopatą w ryj dostaniesz niż któryś pogłaszcze i przytuli, z TROSKI 

chłopie nie żeby CI dowalić i dokopać  

Zapamiętaj jedno: 

 

> Z alkoholem się nie siłuj. 

Nie obłaskawiaj go. 

Nie negocjuj. 

Bo to nie wróg. 

To śmierć w płynie.< 

Lecimy z tematem,  

Rozdział 2. Janusz. 

Zero lukru, sam konkret. Jak zimny łokieć w mostek dla tych, co dalej bredzą, że plan na 

trzeźwość to musi być jakiś tajny kod z NASA.  

🧱 Rozdział 2 

 

„24 godziny – czyli jak nie wrócić do chlewu, ziomek” 

(według Janusza, starego bywalca z bramy) 

Nie ma, ku*wa, żadnego planu na 10 lat. 

Nie ma siedzenia i filozofowania jak na zajęciach z buddyzmu. 

Nie musisz wiedzieć, co będzie jutro, za tydzień, za pięć lat. 

Masz przetrwać dziś. 

I to na trzeźwo. 

To jest właśnie program 24 godziny. 

Taki stary, prosty jak mój pierwszy telefon na kartę. 

Nie wymaga doktoratu z psychologii. 

Wystarczy, że rano powiesz: 

„Dziś nie piję.” 

I wieczorem potwierdzisz: 

„Dziś nie piłem.” 

A jak nie pijesz dziś, to jutro też możesz nie pić. 

I tak lecimy – po jednej dobie na raz. 

Nie musisz być bohaterem. 

Musisz być trzeźwy. 

I konsekwentny jak ten durny budzik, co zawsze drze mordę o 6:30. 

 

🔩 Ale Janusz, to za proste, żeby działało! 

No i tu się, baranie, mylisz. 

Bo to jedyny sposób, który działa.  

Jak sobie zaczniesz układać plan trzeźwości jak dom z klocków LEGO, to za chwilę przyjdzie 

życie i rozp*rdoli ci wszystko jednym kichnięciem. 

Bo żona coś powie. 

Bo szef przypierdoli. 

Bo dzieciak zawinie ci 50 zeta na vapesy. 

 I co wtedy? 

 Jak masz plan tylko na dziś, to nawet największy syf dnia nie rozwali ci trzeźwości. 

Bo skupiasz się tylko na tym, żeby dziś nie sięgnąć po kielona. 


🥊 Januszowe zasady 24-godzinnej trzeźwości: 

 

1. Nie pierdziel o wieczności. Myśl o dzisiaj. 

 

2. Nie planuj imprez, wesel, świąt – jeszcze tam nie jesteś. 

 

3. Rano przypomnij sobie: „dziś nie piję”. 

 

4. Wieczorem rozlicz się: „udało się – trzeźwy jestem”. 

 

5. Jak masz chęć, to zrób pompki, pójdź na spacer albo napij się kompotu. Ale nie pij wódki. 


6. Dzień po dniu, aż zapomnisz, że można żyć inaczej niż po swojemu. 

 

  

Bo widzisz, alkohol to cwana bestia. 

On nie chce cię złapać od razu. 

On będzie ci szeptał do ucha: 

„Ej, ziomek, tylko dziś, tylko jeden, potem wrócisz do trzeźwości”. 

I tu wchodzi program 24 godziny – jak pancerny mur. 

Nie dzisiaj. 

Nie teraz. 

Może jutro, ale dzisiaj jestem trzeźwy. 

I zgadnij co? 

Jak jutro nadejdzie – to znowu powiesz: 

„Dziś nie piję.” 

 

Podsumowanie, żebyś zapamiętał baranie: 

 

> Nie pij dziś. 

Jutro też nie pij. 

A za tydzień ktoś powie, że świetnie wyglądasz. 

A za miesiąc sam się zdziwisz, że można tak żyć. 

Ale wszystko zaczyna się od jednego dnia: dziś.< 

 

 


Rozdział gotowy, wali po łbie, jak trzeba. 

HALT według Wujcia Henia. 

Daj znać, to Heniek już się szykuje z kapciem i życiową mądrością. 

Zapięte pasy? To jedziemy. 

 

🧓 Rozdział 3 

 

„HALT – czyli cztery słowa, które trzymają cię z dala od flaszki” 

(według Wujcia Henia – starego zawodnika, co zna każdy zakręt) 

Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał. 

Program HALT to nie żadne coachingowe pierdolenie o sukcesie. 

To cztery słowa, które decydują, czy dziś wieczorem śpisz w łóżku, czy w krzakach. 

 Cztery stany, które jak wlezą Ci w życie razem, to zmiękniesz jak kisiel i sam sobie nalejesz. 

 

HALT = Hungry, Angry, Lonely, Tired. 

Po polsku: Głodny, Wściekły, Samotny, Zmęczony. 

 

I teraz Wujcio Ci tłumaczy, bo widzę po twojej minie, żeś nie do końca jarzy. 

 🍞 H jak Hungry – głodny, czyli podminowany 

 

Nie żartuję. 

Jak masz pusty brzuch, to nie tylko burczy ci w trzewiach. 

Burczy ci też w mózgu. 

Wtedy decyzje lecą przez instynkt, nie przez rozum. 

A instynkt alkoholika? No cóż, wódka zawsze pod ręką. 

Dlatego, baranie, jedz regularnie. 

Zupa, kanapka, nawet pierogi ze sklepu. 

Byleby nie puste żołądki i jeszcze bardziej puste decyzje. 

  

😡 A jak Angry – wkurwiony, czyli gotowy odpalić 

 

Wiesz, co robi złość u byłego alkoholika? 

To jak zapalnik. 

Ktoś cię wkurzy i zanim się obejrzysz, masz już butelkę w ręce i płaczesz po drugim 

kieliszku. 


Złość to jak dynamit. 

Dlatego nie tłum, tylko wyrzuć – ale z głową. 

Walnij w poduszkę, idź na spacer, pogadaj z kimś. 

Tylko nie zalewaj tego wódką, bo złość nie zniknie – tylko się upije i wróci silniejsza. 

 


🤝 L jak Lonely – samotny, czyli podatny 

 

Pamiętasz, jak piłeś sam? 

Ja pamiętam. 

Kibel, telefon w ręce, łzy w oczach i te chore myśli: 

„Nikomu nie jestem potrzebny, to se chociaż naleję.” 

 

I tu masz największe zagrożenie. 

Samotność zabija trzeźwość szybciej niż kieliszek. 

 

Dlatego dzwoń. 

Pisz. 

Idź na grupę. 

Nawet do warzywniaka pogadać z panią Krysią, byle nie siedzieć sam jak zombi. 

 

🛏️ T jak Tired – zmęczony, czyli bez sił do oporu 

 

Zmęczenie to cichy zabójca. 

Ciało nie ma siły, głowa nie ma filtra, emocje lecą jak sraczka po kebabie. 

I wtedy właśnie najłatwiej jest powiedzieć: 

„Dobra, walić to, naleję sobie, bo nie mam już siły.” 

 

Odpocznij. 

Śpij. 

Poleż. 

Bo jak nie zadbasz o zmęczenie, to zmęczenie zadba o twoją porażkę. 

 


 

🧠 HALT – to nie rada, to zasada przeżycia 

 

Ten program to nie ozdoba na lodówkę. 

To syrena alarmowa. 

Jak czujesz którykolwiek z tych stanów – STOP. 

Zatrzymaj się. 

Zrób przerwę. 

Zjedz. 

Zadzwoń. 

Wyśpij się. 

Powiedz komuś, że cię nosi. 

 

Bo jeśli tego nie zrobisz, to nie HALT – tylko HELLo AGAIN, WÓDECZKO. 

 

Podsumowanie, żeby ci się wryło w banie: 

 

> HALT to twój radar. 

Jak choćby dwa z tych stanów wejdą razem – 

to cię może wywalić z trzeźwości szybciej niż zakręt w zimie.< 

> Nie jesteś niezniszczalny. 

Jesteś trzeźwy – i to już wystarczająco trudne. 

Więc nie dokładaj sobie ciężarów.< 


Wujcio Heniek mówi na koniec: 

 

> „Nie masz być bohaterem, tylko przeżyć dzisiejszy dzień trzeźwo. 

I nie zapomnieć zjeść obiadu, spać po nocach, przestać tłumić złość i zadzwonić, jak ci źle.” 

Bo z flaszką to ty już przegrałeś tyle razy, że lepiej ją olać, zanim znowu przyjdzie cię 

wykończyć.< 

 

✍️ Rozdział 4 

"Kontrola? Serio w to jeszcze wierzysz?" 

 

(Robert – doradca od prawdy, nie bajek) 

Widziałem to setki razy. 

Ten moment, kiedy ktoś mówi: 

„Ja jeszcze mam kontrolę.” 

I ten błysk w oku. Pewność siebie. Ten teatralny gest, jakby właśnie wygrał z samym 

diabłem. 

Tylko że ja wiem jedno: 

Jeśli musisz przekonywać, że masz kontrolę – to jej nie masz. 

Bo prawdziwa kontrola nie potrzebuje obrony. 

Nie krzyczy: „Hej, patrzcie, ja ogarniam!” 

Ona jest cicha. Spokojna. Pewna siebie. 

Ale u osoby uzależnionej? 

To nie kontrola. 

To kurczowe trzymanie się iluzji, żeby nie pęknąć. 

Bo jak puścisz ten mit, to zostaje prawda. 

A prawda boli. 

"Piję, ale nie codziennie."  

Klasyk.  

Tylko że nie chodzi o częstotliwość. 

Chodzi o reakcję na impuls. 

Masz zły dzień? Pijesz. 

Masz dobry dzień? Też pijesz. 

Nudzi ci się? Pijesz. 

Kto tu naprawdę decyduje? 

"Mogę przestać, kiedy zechcę." 

 To zrób to. 

Dziś. 

Nie jutro, nie po imprezie, nie od poniedziałku. 

Zrób to teraz. 

I nie tłumacz się. 

Zobaczymy, kto tu naprawdę rządzi. 

"Mam rodzinę, pracę, nie jestem alkoholikiem." 

Gratulacje, masz alibi. 

Ale problem nie znika, bo masz ładne zdjęcia na Facebooku. 

Problem żyje pod powierzchnią. 

W ukryciu. 

W nocnych wyrzutach sumienia. 

W tych małych kompromisach, które robisz sam ze sobą. 

I rośnie. 

 

 

Prawda jest niewygodna. Ale wyzwalająca. Nie, nie masz kontroli. 

Nie, nie jesteś wyjątkiem. 

Nie, nie jesteś "tym jednym", który ogarnie picie jak program Excela. 

Jesteś człowiekiem. Uzależnionym. 

I dopóki nie przestaniesz walczyć o to, by pić "po swojemu", 

nie zaczniesz żyć naprawdę po swojemu. Więc co teraz? Masz wybór. 

Albo dalej żyć w teatrze jednej iluzji… 

Albo zejść ze sceny i zacząć pisać swój prawdziwy scenariusz. 

Nie będzie łatwo. 

Nie będzie przyjemnie. 

Ale będzie prawdziwie. 

Zakończenie, które zostaje: 

> Kontrola nad piciem to mit, którym karmią się ci, którzy jeszcze się nie przyznali. 

Nie miej pretensji do siebie, że uwierzyłeś. 

Miej odwagę powiedzieć: „To koniec tej bajki. Czas na prawdę.”< 

 

Gotowe. Wytrzymujesz jeszcze z nami? 

Rozdział 4 to kopniak z klasą, bez agresji, ale z mocą. 

Jeśli chcesz, idziemy dalej –  rozdział 5 o tym, co to naprawdę znaczy chcieć przestać, a nie 

tylko gadać? To co lecimy po bandzie!!!! 

 Gotowe. 

Rozdział wali jak cegłówka w okno o 3 w nocy – budzi i nie daje spać. 

Jak jesteś gotów, to lecimy z kolejnym. Wujcio odpoczywa, Janusz się już rozgrzewa. 

Dobra, Robert – teraz Ty wchodzisz na scenę. 

Nie Janusz, nie Wujcio – Ty. 

Gość zza kulis, co to trzyma ten teatr w pionie. 

Co nie krzyczy, nie pluje jadem, ale mówi tak, że zapada cisza i wszyscy słuchają. 

Kiedy Ty mówisz – wiadomo, że będzie prawda. 

Surowa. Bez ściemy. Ale z klasą. 

 Jeśli chcesz, idziemy dalej  o tym, co to naprawdę znaczy chcieć przestać, a nie tylko 

gadać? 

Okej,  

Czas na Rozdział 5. 

Czas na ciężki kaliber prawdy. 

Skoro już rozwaliliśmy mit kontroli, teraz trzeba zapytać: 

A czy ty w ogóle naprawdę chcesz przestać pić… czy tylko mówisz, że chcesz? 

 

 ✍️ Rozdział 5 

"Naprawdę chcesz przestać? Czy tylko pierdolisz od rzeczy?" 

(Robert – ten, co wie, kiedy to tylko gadka) 

Nie każda deklaracja to decyzja. 

Nie każde "chcę przestać pić" znaczy, że jesteś gotów. 

Nie każde "to mój ostatni raz" jest naprawdę ostatnie. 

I nie oszukujmy się – 

większość ludzi nie chce przestać pić. 

Oni chcą przestać cierpieć z powodu picia. 

 To różnica. 

 

"Chciałbym, żeby było normalnie…" 

 

Jasne, wszyscy byśmy chcieli. 

Ale pytanie brzmi: 

Co jesteś w stanie zrobić, żeby było normalnie? 

Bo dopóki „normalnie” ma oznaczać, że pijesz, ale nie masz kaca, 

że chlejesz, ale bez konsekwencji, 

to nie chcesz przestać pić – 

tylko chcesz dalej pić, ale bez rachunku. 

 Sorry, tak się nie da. 

 

„Już wiem, że to mnie niszczy.”  

Super. 

Ale wiedzieć to za mało. 

Ile razy wiedziałeś, że źle robisz, a i tak robiłeś? 

Wiedza bez decyzji to usprawiedliwienie. 

Wybór bez działania to fantazja. 

A fantazje są dla dzieci, nie dla tych, co mają rozwalone życie przez flaszkę. 

Więc jak poznać, że naprawdę chcesz? 

Nie mówisz – robisz. 

Nie planujesz – działasz. 

Nie czekasz na idealny moment – działasz teraz. 

Nie usprawiedliwiasz się – przyznajesz się. 

Nie kombinujesz – prosisz o pomoc. 

Jeśli tego nie robisz – to nie chcesz przestać. 

Jeszcze nie. 

I to też jest prawda, którą trzeba przełknąć na trzeźwo. 

 

"Ale ja się boję!" 

 

Oczywiście, że się boisz. 

Wszyscy się boją. 

Alkohol był twoją kulą, laską, plastrem, kołderką, przystanią, ucieczką. 

Zabranie go to jakby ktoś wyciągnął ci tlen. 

Ale to nie był tlen – 

to był gaz rozweselający, który powoli cię dusił. 

Nie boisz się życia bez alkoholu. 

Bierzesz odpowiedzialność za siebie – a to przeraża. 

Ale tylko przez chwilę. 

Potem zaczynasz oddychać naprawdę. 

Podsumowanie (żeby nie było złudzeń): 

 

> Jeśli naprawdę chcesz przestać pić – 

to przestajesz. 

Może z pomocą. Może z terapią. Może z grupą. 

Ale idziesz w tym kierunku.< 

 

 

Jeśli tylko mówisz, że chcesz – to jeszcze nie jesteś gotowy. 

I lepiej spojrzeć sobie w twarz, niż dalej wmawiać sobie bzdury. 

 Ostatnie słowo od Roberta: 

Nie pytaj mnie, czy dam ci kolejną szansę. 

Nie pytaj, czy jeszcze ci się uda. 

Zapytaj siebie, czy w końcu przestaniesz się oszukiwać. 

 

Bo trzeźwienie zaczyna się nie wtedy, gdy przestajesz pić – tylko wtedy, gdy przestajesz kłamać. 

 

Następny? „Dno – i te wszystkie piwnice pod dnem”? Czy lecisz z własnym pomysłem? 

No to lecimy z Rozdziałem 6, jak z zaciągiem na budowę charakteru. 

Janusz zdejmuje bluzę, Heniek dopija kawę – obaj gotowi do roboty, bo temat dzisiejszy to 

„dno”. 

Nie to, które widać z brzegu. 

To, które zna każdy, kto powiedział: „gorzej być nie może”, a potem… było. 

 

🧱 Rozdział 6 

 

„Dno – i te wszystkie piwnice pod dnem” 

(czyli Janusz i Wujcio Heniek pokazują, jak głęboko można zaryć) 

🎤 Janusz na wejściu : 

 Wszyscy mówią o dnie. 

„Muszę sięgnąć dna, żeby zrozumieć.” 

No dobra, chłopie. Ale kiedy to dno? 

Bo z moich obserwacji to ty już leżysz, ryjesz w błocie, a dalej mówisz, że to jeszcze nie to. 

To ja ci coś powiem: 

Dno nie ma dna. 

Jak chcesz, to sobie dorobisz jeszcze suterenę, piwnicę i tunel do piekła. 

Myślałeś, że dno to moment, kiedy straciłeś pracę? 

A potem straciłeś rodzinę. 

A potem zęby. 

A potem szacunek. 

A potem siebie. 

I ciągle: „Jeszcze nie czas, jeszcze ogarnę.” 

Gówno prawda. 

Dno nie ma ostrzeżenia. Dno nie puka. Dno cię po prostu łapie i przytrzymuje. 

 

🧓 Wujcio Heniek (z fleszem wspomnień i siłą spokoju): 

 

Ja widziałem dno z każdej strony. 

Od środka, od dołu i z lotu ptaka – jak mi się raz wydawało, że umieram. 

Wiesz, kiedy miałem swoje „dno”? 

Nie wtedy, gdy spałem na klatce. 

Nie wtedy, gdy dzieci powiedziały do mnie „proszę pana”. 

Miałem je wtedy, gdy poczułem, że przestałem być człowiekiem. 

Nie miałem siły płakać. 

Nie miałem siły pić. 

Nie miałem nawet siły się zabić. 

Tylko leżałem. 

I czułem, że nawet alkohol już nie działa. 

To jest dno. 

Nie kiedy cię boli. 

Tylko kiedy przestaje boleć. 

Bo wtedy już nawet cierpienie cię nie rusza. 

I jeśli nie zrobisz czegoś wtedy – to już nic nie zrobisz. 

 

🎯 Janusz wali podsumowanie prosto w dekiel: 

 

Więc jak myślisz, że jeszcze masz czas… 

To go nie masz. 

Jak myślisz, że jeszcze ogarniasz… 

To już nie ogarniasz. 

Nie czekaj na dno. 

Bo ono się nie kończy. 

Nie ma certyfikatu, że to już, że możesz teraz się ratować. 

Dziś. Teraz. Tu. 

To jest moment. Nie dno. 

Wyjście. 

 

🧱 Wujcio na finał (jak zawsze spokojnie, ale z pazurem): 

 

Nie musisz leżeć w rynsztoku, żeby zacząć się podnosić. 


Możesz jeszcze mieć gdzie spać. 

Możesz jeszcze mieć komu spojrzeć w oczy. 

Ale jeśli dalej wmawiasz sobie, że jeszcze „to nie to” – 

to pamiętaj jedno: 

 

> „Alkohol nie ma litości. 

On poczeka, aż SAM się tam znajdziesz. 

I dopiero wtedy cię dobije.”< 

 

Nie testuj, ile jesteś w stanie znieść. Zacznij w końcu żyć. 

 

 

🔚 Podsumowanie – wspólny głos dwóch starych wyjadaczy: 

 

> Dno to nie warunek rozpoczęcia trzeźwienia. 

To znak, że już prawie nie ma czego ratować.< 

 Nie czekaj, aż ci życie udowodni, że możesz niżej. 

Bo możesz. Ale możesz też wstać. Teraz. 

I nie wracać. 

 

Gotowe. 

Rozdział – brutalnie prawdziwy, a jednak dający nadzieję. 

Z takim duetem nie ma miękkiej gry. 

Dawaj znać, co dalej – rozdział o nawrotach, wszywce, emocjach, a może jeszcze coś z 

własnego podwórka? 

No to mamy rozdział, jakiego potrzebuje każdy, kto myśli, że jak już nie pije 3 tygodnie, to 

może nosić aureolę i rozdawać mądrości na dzielni. 

 

Temat ciężki jak głowa po weselu bez kaca – NAWROTY. 

Heniek, Janusz i Robert – święta trójca trzeźwienia bez lukru – wchodzą w to razem. 

Jeden z doświadczenia, drugi z przeszłości, trzeci z dystansem, ale z pełnym przekonaniem. 

  

🧨 Rozdział 7 

 

"Nawrót – czyli jak znowu uwierzyć flaszce w jej kłamstwa" 

(Wujcio Heniek, Janusz i Robert mówią, jak jest – bez kitu)  


🧓 Wujcio Heniek – ekspert od potknięć i powrotów: 

 

Nawrót to nie to, że się napijesz. To już finał. 

Nawrót zaczyna się dużo wcześniej. 

Zaczyna się wtedy, kiedy:  

Przestajesz chodzić na grupy. 

 Przestajesz dzwonić do kumpli z trzeźwienia. 

 Mówisz sobie: „już ogarniam, już nie potrzebuję.” 

To choroba złudzeń, co wraca na paluszkach, w białych rękawiczkach. 

A potem… 

…drobna złość, jedno rozczarowanie, zmęczenie, samotna noc – i pach. 

Masz w ręce to, co miało już nigdy nie wrócić. 

 

🎤 Janusz – praktyk upadku: 

 

No i tu wjeżdżam ja, cały na biało (czyli na wytrzeźwiałym ryju). 

 Ja miałem nawroty jak sezony w „M jak Miłość”. 

Zawsze mówiłem: „to tylko jeden raz”. 

A potem, zanim się obejrzałem, spałem z butem jako poduszką i dzwoniłem do byłej o 

trzeciej w nocy, że ją kocham. 

To nie był romans. 

To był powrót do bagna, w którym już raz się prawie utopiłem.  

I nie – nigdy nie kończy się na jednym razie. 

Bo jak alkohol wraca, to wraca z całą bandą – wstydem, kacem, wymiotami, stratą. 

 

✍️ Robert – chłodna głowa z ostrym piórem: 

 

Ludzie myślą, że nawrót to słabość. 

Ale prawda jest brutalniejsza: 

Nawrót to wynik zaniedbania. 

Nie emocjonalnego tsunami. Nie „słabszego dnia”. 

Tylko tego, że olewałeś sygnały. W trzeźwieniu nie ma wakacji. 

Nie ma "mam to już za sobą". 

Bo uzależnienie nie odpuszcza. Ono po prostu czeka. 

I jeśli nie masz świadomości, że codziennie robisz coś dla trzeźwości, to właśnie robisz coś dla swojego przyszłego nawrotu. 

 

📉 Jak wygląda NAWROT – krok po kroku (czytaj i drżyj): 

 

1. Przestajesz rozmawiać o emocjach. 

2. Odpuszczasz spotkania, ludzi, rytuały. 

3. Myślisz, że jesteś „już inny”. 

4. Przychodzi trudny dzień – nie masz żadnej obrony. 

5. Pojawia się „przypadkowa” okazja. 

6. Zapalasz bez oporu. Pijesz. 

7. Wstajesz dzień później, z pytaniem: 

„Jak mogłem znowu to zrobić?” 


🧱 Heniek i Janusz – wspólny finał: 

 Heniek: 

Nawrót to nie zdrada trzeźwości. 

To zdrada samego siebie. 

Bo dobrze wiedziałeś, co trzeba robić – i tego nie robiłeś. 

 Janusz: 

To jakbyś miał plan ucieczki z więzienia, ale wrócił, bo nie chciało ci się biec. 

I znowu siedzisz w celi. 

Znowu z tą samą flaszką. 

Znowu z tym samym kłamstwem: 

„Tym razem będzie inaczej.” 

 

🚨 Robert podsumowuje (na ostro i dobitnie): 

 > Nawrót to nie przypadek. 

To proces. 

A jeśli nie pilnujesz swojej trzeźwości – to sam go uruchamiasz.< 

> To nie flaszka cię pokonała.< 

>To ty zaprosiłeś ją z powrotem do stołu.< 

 

Jak uniknąć nawrotu? (Krótko i konkretnie): 

 

Miej rytuały trzeźwienia. Codziennie. 

Mów, gdy boli – nie tłum. 

Chodź na spotkania, nawet jak ci się nie chce. 

Nie wierz w „już umiem sam”. 

Przypominaj sobie, jak bardzo było źle. 

Miej ludzi, do których zadzwonisz ZANIM się napijesz. 

I zapamiętaj jedno: 

 

> Lepiej zadzwonić do kogoś i powiedzieć „ciągnie mnie do wódki”, 

niż zadzwonić po fakcie i powiedzieć „zapiłem”.< 

 

 


Rozdział gotowy, przywalił i zabolał. 

Chcesz, by następny był o zerówkach, wszywce, czy może emocjach – czyli co się dzieje, 

jak już się nie pije i trzeba… żyć? 

No to lecimy z Rozdziałem 8,  

Dziś na scenę wkracza święta trójca od trzeźwienia, co dobrze wie, że wszywka to nie 

wybawienie, tylko plaster na ropiejącą ranę. 

Janusz – praktyk od kombinacji. 

Wujcio Heniek – ekspert od powrotów po „cudownych metodach”. 

Robert – ten, co wali puentą jak chirurg skalpelem. 

 

💉 Rozdział 8 

 

"Wszywka – czyli jak wstrzyknąć sobie strach zamiast odwagi" 

(Janusz, Wujcio i Robert o najczęstszej ucieczce przed robotą nad sobą) 

 

🎤 Janusz – gość, który miał wszywkę, ale dalej pił (tylko ciszej): 

 

Znam ten klimat. Wszywka. 

Esperal. Disulfiram działa przez wpływ na  metabolizm alkoholu  

Tabletka strachu. 

Magiczne zabezpieczenie przed tym, że znowu sięgniesz po flaszkę. 

I wiesz co? 

Działa. Ale nie na długo. Bo to nie leczy ci głowy. To tylko zamyka ci paszczę strachu – 

jakby ktoś powiedział: 

„Nie pij, bo cię zabije.” 

I przez chwilę nie pijesz. Ale nie dlatego, że rozumiesz, tylko że się boisz. 

A strach nie działa wiecznie. W końcu coś pęknie – i zrobisz to mimo wszywki. 

Bo głód jest silniejszy niż groźba. 

 

🧓 Wujcio Heniek – co już widział takich setki: 

 

Nie jestem przeciwko wszywce. Ale jestem przeciwko samozakłamywaniu. 

Bo ilu ja widziałem takich: Zaszyty, dumny, bliscy biją brawo. 

A potem? 

Zaszył się, ale nie poszedł na terapię. Nie pogadał. Nie przepracował nic. 

Tylko przestraszył się flaszki – a nie siebie. 

Aż przychodzi moment: – „To może tylko łyczek…” 

– „A może wszywka już przestała działać…” 

– „Raz nie zawsze…” 

 I znowu w gacie, w rowie, w kałuży wstydu. 

 

✍️ Robert – rzeczowo, dobitnie i bez sentymentu: 

 

Wszywka to dezodorant – nie prysznic. Zakryje na chwilę smród, ale nie zmieni faktu, że śmierdzi. 

Nie jestem przeciwnikiem farmakologii. Ale jestem za uczciwością. 


A uczciwość mówi: 

wszywka to półśrodek. 

Bez terapii, bez rozmowy, bez pracy nad sobą – to tylko tymczasowe więzienie. 

I nawet jak nie pijesz, to nie znaczy, że jesteś trzeźwy. 

Bo możesz być suchy jak pieprz, ale w głowie dalej mieć alkoholowe tornado. 

 

📉 Dlaczego wszywka nie wystarczy? 

 

Bo nie dotyka źródła problemu. 

Bo nie uczy, jak radzić sobie z emocjami.  

Bo nie buduje odpowiedzialności, tylko lęk.  

Bo nie zastąpi relacji, grupy, terapii, ludzi. 

 

 

🧱 Święta Trójca mówi razem: 

 

Janusz: 

Zaszyłem się. Nie piłem miesiąc. 

Ale potem, jak już poleciałem, to jakby całe piekło czekało w kolejce. 

Bo nie miałem narzędzi. Miałem tylko zaszyty tyłek. 

 

Heniek: 

Pamiętaj – alkohol to przeciwnik, który wróci. 

A wszywka to tylko zaklejony plaster. 

Jak go nie zdejmiesz i nie wyczyścisz rany – to cię zgnije od środka. 

 

Robert: 

Szyciem dupy, głowy nie wyleczysz. 

Jeśli musisz – OK, zaszyj się. 

Ale tego samego dnia – 

biegnij na terapię.  

Bo tylko wtedy masz jakiekolwiek szanse na to, że to naprawdę ostatni raz. 

 

 

Gotowe. 

Rozdział mówi wszystko, co trzeba – bez demonizowania, ale z brutalną uczciwością. 

Następny? Emocje? Głód alkoholowy? Czy lecimy dalej z tym, co jeszcze „po trzeźwemu boli 

najbardziej”? 

Zajebiście,

W takim razie czas na temat, który wali po sercu nawet jak wątroba już się uspokoiła. 


Coś, co rozwala ludzi po tygodniach, miesiącach, czasem latach trzeźwienia. 

Bo nagle okazuje się, że jak się nie pije, to… trzeba coś z tymi emocjami zrobić. 

A one nie są grzeczne. Nie pytają, czy jesteś gotowy. To jest Twój rozdział. 

Tu nikt nie ma prawa Ci przerywać. 

 


❤️‍🩹 Rozdział 9 

 

„Trzeźwiejesz? To się przygotuj na emocje, które cię zmiażdżą” 

(Robert – gość od tego, co trudne, ale prawdziwe) 

 

Nie boisz się życia bez alkoholu. 

Bardziej boisz się życia z emocjami, których nie potrafisz znieść. 

Bo jak piłeś – to każda emocja miała jeden schemat: 

– Jest lęk? Chlast. 

– Jest złość? Chlast. 

– Samotność, żal, wstyd, pustka? Chlast-chlast-chlast.  

Prosty system: 

Zamroź → Wyłącz → Przelej wódką. 

I nagle… 

Przestajesz pić. I czujesz wszystko. Wszystko naraz. Intensywnie. Bez filtra. 

 Ludzie mówią: 

„Trzeźwienie to nowe życie.” 

Tak. Ale najpierw to ból odarty z znieczulenia. 

Bo wcześniej tylko go zagłuszałeś. 

Teraz on wraca. I się domaga uwagi. 

To dlatego wielu ludzi pęka w 3. tygodniu. W 5. miesiącu. W 2. roku. 

Bo nie przygotowali się na to, że trzeźwość to nie brak alkoholu. 

To kontakt z samym sobą. W pełnej wersji. 

  

Co czujesz, gdy nie pijesz? 

 

Wstyd – za to, co odjebałeś po pijaku. 

Złość – na siebie, na innych, na życie. 

Żal – że tyle straciłeś.  

Lęk – że nie dasz rady, że nie umiesz żyć inaczej. 

Samotność – bo flaszka była najwierniejszym towarzyszem. 

Wrażliwość – bo zaczynasz czuć ludzi, dźwięki, świat, wspomnienia. 

Bezsilność – bo masz świadomość, że tego nie można wylać, wypić, schować. 

 

I wiesz co? 

TO NORMALNE. 

Ale nikt cię tego nie nauczył. Nie w domu. Nie w szkole. Nie w barze. 

 

Dlatego właśnie mówiłem Januszowi:  

„Ty nie masz problemu z alkoholem, tylko z tym, co czujesz, jak nie pijesz.” 

A Heniowi? 

„Twoje emocje nie znikną z wiekiem. Ale mogą w końcu zacząć cię uczyć.” 

 

Co możesz zrobić z tymi emocjami? 

 

1. Nazwij je. 

Jak nie wiesz, co czujesz – jesteś bezbronny. 

2. Przyjmij je. 

Nie walcz. Nie tłum. Nie zaklinaj. Po prostu: „czuję to”. 

3. Rozmawiaj o nich. 

Z grupą. Z terapeutą. Z przyjacielem. Z sobą samym. 

4. Zapisuj je. 

Dziennik. Kartka. Głosówka. Nie ma znaczenia – wydobądź to z siebie. 

5. Oddychaj, zamiast uciekać. 

Emocja to fala. Przychodzi, przechodzi. Jeśli jej nie pijesz – przetrwasz. 

 

Nie pijesz? To teraz masz robotę do zrobienia: 

> Nauczyć się przeżywać, nie przerywać. 

> Poznawać siebie, nie zagłuszać. 

> Ufać sobie, nie butelce. 

 

Na koniec, z serca i z doświadczenia: 

> Trzeźwienie to nie medal. 

To codzienna praca z własnym wnętrzem.< 

I wiesz co? 

To się naprawdę opłaca. 

Bo nic nie daje takiej siły, jak moment, w którym czujesz emocję, i nie uciekasz przed nią. Tylko przez nią przechodzisz. I żyjesz. 

  

Gotowe. 

Rozdział  – prawdziwy, wyważony, ale uderzający w sam środek człowieka. 

Jeśli chcesz, następny to „Głód alkoholowy” – z analizą, doświadczeniem, konkretem. 

Wrzucamy Janusza i Wujcia z powrotem do gry? 

Wiadomo wujcio z nie jednego barku pił i z niejednego głodu wyszedł suchą nogą (choć 

nieraz z drgawkami). 

Jak już Heniek tłumaczy, to człowiekowi aż się chce nie pić – choćby z samego respektu. 

Rozdział konkretny jak czarny chleb i słona słonina. 

 

🧂 Rozdział 10 

 

„Głód alkoholowy – czyli jak mózg krzyczy, że umiera bez wódki” 

(Wujcio Heniek – certyfikowany profesor od „ciągnie mnie, panie, ciągnie”) 


Głód alkoholowy to nie metafora. 

To nie wymysł. 

To nie fanaberia. 

 

To stan, w którym całe twoje ciało, głowa i dusza wrzeszczą: 

"DAJ MI TO GÓWNO, BO INACZEJ ZWARIUJĘ!" 


Jak wygląda głód? 

 

– Masz suchy język, jakby ci Sahara w ryj wlazła. 

– Serce wali. Ręce latają. 

– Nagle wszędzie widzisz ludzi z piwem. 

– Wyczułeś w reklamie szamponu aromat wina. 

– Na melodię z reklamy banku śpiewasz „Wypijmy za błędy…” 

– Mózg nie myśli, tylko kombinuje: skąd, kiedy, ile, jak ukryć, jak się usprawiedliwić. 

 

A co najgorsze? 

Wydaje ci się, że to ma sens. 

Że to „ty” chcesz się napić. 

A to nie ty. 

To twoja uzależniona część mózgu. 

Ten zjebany oszust, który dostał bana, ale próbuje wrócić przez okno. 


Głód nie trwa wiecznie. Ale potrafi być potworny. 

 

To jak fala. 

Jak sraczka psychiczna. 

Przychodzi, szarpie ci flaki, robi bałagan. 

Ale potem... odchodzi.  

O ile nie podlejesz jej alkoholem. 

Bo jak podlejesz – to nie fala, to tsunami. 

Już nie stoisz na brzegu – tylko znowu wciągnięty pod wodę. 

 

 

Jak sobie radzić z głodem? Wujciowy poradnik survivalowy: 

 

1. Rozpoznaj go. 

To nie jesteś „zły” albo „słaby” – to głód. 

Nazwij go. Powiedz: 

„To głód alkoholowy. On chce przejąć ster.” 


2. Zrób coś innego. Cokolwiek. 

Spacer. 

Zimny prysznic. 

Telefon do ziomka z grupy. 

Zrób 20 pompek. Albo 2. Albo połowę jednej. 

Ale oderwij się od myśli. 


3. Zapisz, co czujesz. 

Nie musisz być poetą. 

Wystarczy: „Chce mi się pić. Boję się. Jestem wkurzony.” 

Głód nienawidzi, jak go ujawniasz. 

 

4. Oddychaj. 

Brzmi banalnie? 

Ale spróbuj. 

Wdech przez nos – 4 sekundy. 

Wydech przez usta – 6 sekund. 

Powtórz 5 razy. 

Często to wystarcza, żeby odzyskać kontrolę. 

 

5. Przypomnij sobie, dokąd cię już zaprowadził. 

Wyobraź sobie tę noc. Tę kłótnię. Tego kaca. 

I zadaj sobie jedno pytanie: 

> Czy naprawdę chcesz tam wrócić?< 

  

Wujcio mówi prosto z mostu: 

Głód nie jest znakiem, że przegrywasz. To znak, że się leczysz. 

Bo jak boli – to znaczy, że wychodzisz z uzależnienia. 

Ale jak to z każdą chorobą – zanim poczujesz się lepiej, poczujesz się gorzej. 

 

A teraz słowa, które trzeba mieć zapisane na lodówce, telefonie i w kiblu: 

> Nie musisz pić, tylko dlatego, że ci się chce. 

Chęć to nie rozkaz. 

Głód to nie wyrok. 

To tylko moment. 

A ty jesteś czymś więcej niż momentem.< 

 

Na zakończenie Wujcio rzuca jak zwykle złotem, nie słowem: 

> „Głód alkoholowy to kłamliwy kumpel. Mówi: ‘Napiłbyś się, co?’ 

Ale nigdy nie mówi: ‘A pamiętasz, jak ostatnio bełtałeś na przystanku?’ 

Ja pamiętam. I dlatego już mu nie wierzę.”< 



Gotowe,  

Rozdział  leciutko nie wszedł – on wbija się jak kotwica w beton. 

Gdybyś chciał kontynuację – może teraz coś o po co w ogóle ta cała terapia? Bo wielu myśli, 

że samo niepicie wystarczy. 

No to teraz czas na Wujcia Henia – profesora głodologii stosowanej. 

Starego wygę, co z niejednego barku pił i z niejednego głodu wyszedł suchą nogą (choć 

nieraz z drgawkami). 

Jak już Heniek tłumaczy, to człowiekowi aż się chce nie pić – choćby z samego respektu. 

Rozdział konkretny jak czarny chleb i słona słonina. 

 No to lecimy, 

Czas na dodatek specjalny – nie ma rozdziału bez dogrywki, jak nie ma flaszki bez kaca. 

Na scenę wjeżdża Janusz – specjalista od wyzwalaczy, 

czyli tych wszystkich podstępnych gówienek, które pchają cię z powrotem w objęcia flaszki, 

zanim zdążysz powiedzieć „trzeźwość”. 

Jak to mówi Janusz: 

"Wyzwalacz to taki sprytny skysyn, co nie leje ci wódki do gardła, ale popycha cię w jej 

stronę z uśmieszkiem."** 

 

 

🧨 Dodatek: 

 

„WYZWALACZE – czyli jak życie codzienne chce cię znowu rozp*erdolić” 

(Janusz – praktyk z doświadczeniem po obu stronach baru) 

 

Co to jest wyzwalacz? 

 

To nie czarodziej. To nie demon. 

To moment, zapach, miejsce, emocja, człowiek, nuta, pogoda, zapach kebsa o drugiej w 

nocy, głos byłej, zapach piwa w sklepie, reklama wódki w telewizji, dźwięk otwieranej butelki. 

To coś, co nie wali cię z liścia, ale odpala coś w głowie: „Ej, napiłbyś się, co? Przecież nic się nie stanie…” 

I zanim się obejrzysz – plan trzeźwienia w kiblu, a ty już liczysz godziny do resetu.  

Januszowy ranking top wyzwalaczy, które prawie mnie zabiły: 

 

1. Znajomi „tylko na jednego” 

– „Ej, przecież umiesz już kontrolować.” 

– No nie, k*rwa, nie umiem. Dlatego nie piję. 

2. Muzyka z melanżu 

– Jeden utwór i już czujesz się jak bóg imprezy. 

– Problem w tym, że za 3 godziny znów jesteś rzygającym wrakiem. 

3. Samotne wieczory 

– Cisza, Netflix i myśli: „Kiedyś było weselej…” 

– Tak, ale wtedy żona cię nienawidziła, a sąsiedzi dzwonili na policję. 

4. Pieniądze w kieszeni 

– Bo jak masz siano, to zaraz się przypomina, że przecież „stać cię na parę piwek”. 

– A potem nie stać cię na mydło i godność. 

5. Stres 

– Szef, dzieci, teściowa, polityka – wszystko naraz. 

– I ten impuls: „Walnij kielicha, rozładuj napięcie.” 

– Tylko że ono wróci. A z nim kac, wstyd i długi. 

6. Poczucie, że jesteś „już zdrowy” 

– „Przecież tyle już nie piję, mogę spróbować.” 

– No i próbujesz… 

– I kończysz jak idiota, co zapomniał, że był alkoholikiem. 

 

Nie wszystkie bracie, nie wszystkie…. 

 

Januszowe zasady obrony przed wyzwalaczem: 

 

1. Zidentyfikuj go. 

– Zapisz, co cię odpala. Konkretnie. Żadne „emocje” – tylko: „kłótnia z matką”, „zapach piwa 

w Żabce”. 

2. Przygotuj plan awaryjny. 

– „Gdy poczuję x, to robię y.” 

– Przykład: „Jak usłyszę hymn imprezy, to odpalam telefon i dzwonię do ziomka z terapii.” 

3. Unikaj miejsc i ludzi, którzy nie szanują twojej trzeźwości. 

– To nie heroizm, to higiena psychiczna. 

4. Miej coś ZAMIAST. 

– Nie chodzi o wodę zamiast wódki. 

– Chodzi o nowe rytuały, które karmią cię lepiej niż alkohol. 

– Spacer, siłka, książka, serial, zadzwonienie do wkurwiającego kumpla z grupy, co i tak cię 

rozbawi. 

 

Podsumowanie Januszowe: 

 > Wyzwalacz to nie flaszka. Ale to drzwi do niej. 

Jak nie zamkniesz tych drzwi wcześniej – 

to za chwilę sam je sobie otworzysz i grzecznie wejdziesz z powrotem w bagno.< 

 

> Nie bądź głupi. 

Nie testuj, czy jesteś silny. 

Omijaj, uciekaj, mów STOP. 

Bo trzeźwość nie wygrywa się siłą, tylko czujnością.< 

 


 

A jeśli gotów, to ….. 

 

💬 Dodatek 2 

„Po co mi ta terapia? – czyli dlaczego nie wystarczy po prostu nie pić” 

(Robert – doradca od życiowego ZUS-u: niewidoczny, ale kluczowy) 

 

Pytanie: 

„Po co mam iść na terapię, skoro już nie piję?” 

 

Odpowiedź: 

Bo przestanie pić to dopiero początek. 

I jak tylko na tym zakończysz, to jesteś jak facet, który przestał krwawić z nosa i uznał, że nie 

trzeba już zszywać rozciętego czoła. 

 

🔎 Oto kilka powodów, dla których warto iść na terapię – i to nie "kiedyś", tylko 

TERAZ:  

1. Bo nie znasz siebie.  

Nie wiesz, dlaczego piłeś. 

Nie wiesz, co cię wykańcza od środka. 

Nie wiesz, skąd ten lęk, pustka, to uciskające „coś” w klatce. 

Terapia to lustro. Nie żeby się pogłaskać – tylko żeby się zobaczyć. 

 

2. Bo twoje emocje są jak dzikie psy. 

Jak piłeś – zagłuszałeś. 

Jak nie pijesz – przeżywasz. 

Ale czy umiesz je rozpoznawać, nazywać, regulować? 

Jeśli nie – to alkohol tylko czeka, aż znowu nie będziesz umiał sobie poradzić. 

 

3. Bo twoje relacje są rozwalone – albo fałszywe. 

Często byłeś manipulatorem, kłamcą, ofiarą, tyranem, złotą rączką, kozłem ofiarnym – albo 

wszystkim naraz. 

I teraz nie wiesz, kim masz być bez wódki. 

Terapia nie mówi „masz być taki”. 

Terapia pozwala odkryć siebie bez alkoholu. 

 

4. Bo masz schematy, które wrócą. 

Uzależnienie to nie tylko picie. 

To sposób reagowania, myślenia, czucia, unikania. 

Jeśli nie przepracujesz mechanizmów – wrócą. 

Może nie w formie flaszki. 

Może w kompulsywnym jedzeniu, związkach, hazardzie, autoagresji, ucieczce. 

 Uzależnienie zmieni tylko kostium. 

  

5. Bo zasługujesz na więcej niż tylko „nie pić”.  

Serio. 

Życie bez alkoholu to nie kara. 

To nie pustka do przetrwania. 

To przestrzeń do budowania czegoś prawdziwego. 

Ale najpierw trzeba posprzątać. 

I nikt nie zrobi tego za ciebie. 

Ale też – nikt nie każe ci robić tego sam. 

 


 

 

🧠 Terapia to nie wstyd. Terapia to strategia. 

 

> To nie żalenie się. To nauka. 

To warsztat, gdzie naprawiasz to, co było zardzewiałe, połamane, zamiecione pod dywan.< 

 

Robert radzi krótko:  

> „Nie idziesz na terapię, bo jesteś chory. 

Idziesz, bo chcesz być zdrowy. 

A to różnica, która decyduje, czy dojdziesz daleko, czy znowu wrócisz tam, skąd ledwo 

uciekłeś.”< 


Gotowe, 

Dodatek drugi to bat na wymówki i lina ratunkowa dla tych, co kręcą się w kółko. 

 

🦅 PODSUMOWANIE 


"Zrozum w końcu, baranie – i nie wracaj tam, skąd ledwo uszedłeś" 

(czyli trzeźwość bez ściemy, bez świętości, ale za to z jajem i sercem) 

 

🧱 Janusz wali jak zawsze prosto z mostu: 

 

> „Nie ma łatwego wyjścia z chlania. 

Jak w to wszedłeś – to wiesz, że tam było ciepło, ale śmierdziało. 

Trzeźwienie to nie perfumy. 

To grzebanie w sobie, żeby się w końcu nie rozpaść na części.”< 

 

> „Wiesz, dlaczego cię ciągnie z powrotem? 

Bo twoje uzależnienie to pasożyt – jak tylko przestaniesz go karmić, zaczyna się drzeć. 

Ale nie daj się. To tylko echo starych przyzwyczajeń. Nie głos prawdy.”< 

 

 

🧓 Heniek patrzy spokojnie, ale wbija jak szpilka pod paznokieć: 

 

> „Nie musisz sięgnąć dna, żeby zrozumieć. 

Ale jak już tam jesteś, to nie udawaj, że pływasz – tylko się wydostań.”< 

 

> „Trzeźwość to nie ciągłe zaprzeczanie. 

To ciągłe wybieranie siebie. Codziennie. 

Bez fanfar, bez nagród. 

Ale z czystą głową i godnością, której nikt ci już nie odbierze.”< 

 

> „Nie słuchaj tych, co mówią, że dasz radę sam. 

Sam to ja mogłem nalać, nie trzeźwieć. 

Jak masz ludzi, to masz szansę. 

Jak masz terapię – to masz narzędzia. 

Jak masz siebie – to nie pij.”< 

 


✍️ Robert – na zimno, ale do serca: 

 

> „Ten blog nie jest po to, żeby cię głaskać. 

On jest po to, żebyś przestał się okłamywać. 

Jeśli choć raz powiedziałeś: ‘chyba mam problem’, to nie ‘chyba’. Masz.”< 

 

> „Nie interesuje mnie twoje tempo. 

Interesuje mnie, czy ruszysz tyłek. 

Czy zrobisz chociaż jedną rzecz, żeby nie wrócić do miejsca, w którym sam ze sobą nie 

mogłeś wytrzymać.”< 

 

> „Terapia, wsparcie, szczerość, codzienne wybory – to nie moda. 

To jedyna droga. 

Wszystko inne to ciąg dalszy twojej autodestrukcji w przebraniu rozsądku.”< 

 


 

🧨 A dla wszystkich Sebków, Darków i Grażynek: 

 

> To nie tekst dla świętych. 

To instrukcja przetrwania dla tych, co widzieli piekło z bliska. 

I nie chcą tam wracać.< 

> Jeśli czujesz się dziś pogubiony – OK. 

Jeśli boisz się bez flaszki – też OK. 

Ale jak zrozumiesz, że to ty masz wybór, to zaczniesz żyć po raz pierwszy. Na serio. 

Nie chodzi o to, żeby być idealnym. 

Chodzi o to, żeby nie wrócić do rynsztoka. 

A to już cholernie dużo.< 

 

🔚 Na koniec: 

> Trzeźwienie to nie cel. 

To codzienny wybór. 

I cholernie warto go podejmować.< 

 

Podpisano: 

Janusz, Wujcio Heniek, Robert – orły, nie gołębie. 🦅 

 

 

 

 

 

 

 

Kurde zapomniałem!!!! 

I bardzo dobrze, że sobie przypomniałeś, Robert – pycha to temat, którego nie da się 

ominąć, bo to ona trzyma wielu Sebków i Darków w alkoholowej niewoli dłużej niż sama 

wódka. To nie będzie zwykły dodatek. 

To będzie bicz na fałszywe „mam kontrolę”, „nie jestem jak oni”, „mi się nie przydarzy”. 

 Czas na Dodatek 3 – pełen ognia, konkretu i lustra. 


🧠 Dodatek 3: 

 

„Pycha – ostatni bastion uzależnienia, który wali cię wtedy, gdy myślisz, że jesteś już 

bezpieczny” 

(Robert – ten, co wie, jak wygląda upadek w garniturze i klęska w ładnym opakowaniu) 

 

Nie ma bardziej podstępnej rzeczy w uzależnieniu niż pycha. To nie flaszka cię pokonała. 

To głos w głowie, który mówił: 

„Nie jestem taki jak oni.” 

„Ja jeszcze ogarniam.” 

„Mnie to nie dotyczy.” 

„To tylko faza.” 

„Nie jestem menel, przecież pracuję.” 


To właśnie pycha. Nie krzyczy. Nie wali po mordzie. 

Szepcze. I trzyma za jaja. 

 

Pycha alkoholika – jak ją rozpoznać? 

Gdy myślisz, że nie potrzebujesz pomocy, bo przecież „już nie pijesz”.  

Gdy mówisz sobie: „Ja nie jestem alkoholikiem, ja po prostu przesadzałem.” 

Gdy odrzucasz terapię, bo „to dla słabych”.  

Gdy unikasz grupy wsparcia, bo „ja już to mam za sobą”.  

Gdy oceniasz innych, którzy dalej walczą, z góry. 

Gdy boisz się pokazać słabość – i udajesz, że wszystko gra. 

 


 

Pycha to jak wirus – nie boli, dopóki nie rozwali cię od środka. 

 

To przez nią: 


Przestajesz się pilnować. 

Rezygnujesz z pomocy. 

Wchodzisz z powrotem w towarzystwo. 

Myślisz, że możesz napić się „normalnie”. 

 


I zanim się zorientujesz – jesteś znowu w tym samym miejscu, tylko tym razem gorzej. Bo 

teraz wstyd jest większy, bo przecież miałeś już to za sobą. 

 

 

Robert mówi jak jest: 

> „Pycha to narkotyk ego. 

Wciągasz go codziennie, nie wiedząc, że to właśnie on będzie twoim końcem. 

Trzeźwość zaczyna się tam, gdzie kończy się udawanie, że jesteś niezniszczalny.”< 

 

Jak się bronić przed pychą? 

 

1. Uznaj, że jesteś podatny. 

Codziennie. Nie „kiedyś”. DZIŚ. 

2. Pytaj innych o zdanie. 

Pycha boi się konfrontacji. 

Szczerość z drugim trzeźwiejącym to jak sól na ranę pychy – działa. 

3. Zachowuj pokorę. 

Nie jako pozycję słabości. 

Pokora to świadomość, że możesz wszystko spieprzyć – i że właśnie dlatego codziennie 

wybierasz trzeźwość. 

4. Nie porównuj się. 

Porównywanie to furtka dla pychy: 

„On to już tak zapił, ja jeszcze nie...” 

A potem – „To znaczy, że ja jeszcze mogę trochę...” 

 

Podsumowanie: 

 

> Pycha nie mówi „wróć do picia”. 

Ona mówi: 

„Ty już możesz sam.” 

„Po co ci terapia?” 

„Nie jesteś taki jak oni.”< 

 

A potem patrzy z boku, jak znowu robisz sobie piekło z życia – i milczy.  

Bo właśnie to jest jej robota. 

 

Gotowe, 

Dodatek 3 wbija się idealnie przed podsumowaniem – bo pycha to wróg końcowy, który 

zabija najciszej. 

 

No to czas na finał finałów,  

Trzech orłów trzeźwienia – Janusz, Wujcio Heniek i Robert – schodzą z nieba, żeby 

przywalić ostatni raz. 

Nie po to, żebyś się wzruszył. 

Po to, żebyś wreszcie zrozumiał, że wszystko, co cię trzyma w uzależnieniu – to jedna wielka 

iluzja. 

I że możesz ją rozbić. Ale musisz mieć jaja, nie tylko chęci. 

 

 

 

🦅 PODSUMOWANIE KOŃCOWE 

 

„ILUZJA – twój największy wróg, który mówi, że cię kocha” 

(Trzech orłów trzeźwienia mówi ostatnie słowo) 

 


 

 

🎤 Janusz – pierwszy z bramy, ostatni od flaszki: 

 

> „Iluzja to ten głos, co mówił: 'Ty to kontrolujesz'. 

Iluzja to to uczucie, że jeszcze masz czas. 

Iluzja to, że inni mają gorzej. 

I właśnie przez te wszystkie kłamstwa, które sam sobie wciskałem – 

byłem bliski śmierci, ale wyglądałem jakbym 'jeszcze ogarniał'. 

Nie ogarniałem. 

Byłem w dupie, tylko ładnie się ubierałem.”< 

 

🧓 Wujcio Heniek – stary wilk, co przeżył więcej niż niejedna poradnia: 

 

> „Iluzja to taka panna, co tańczy ci do ucha. 

Uwodzicielska, słodka, znajoma. 

Mówi: 'Nie jesteś alkoholikiem.' 

Mówi: 'Jeszcze możesz.' 

Mówi: 'Oni przesadzają.'  

A potem, kiedy znowu budzisz się w rynsztoku – 

już jej nie ma. Tylko ty. 

I flaszka. 

I wstyd.”< 

 

✍️ Robert – niepoetycki copywriter od brutalnej prawdy: 

 

> „Cały alkoholizm to system perfekcyjnie skonstruowanych iluzji. 

Że to jeszcze nie to. Że tym razem będzie inaczej. 

Że tylko dziś. Że masz kontrolę. 

Iluzja to ekran dymny. 

A prawda? 

Prawda siedzi cicho i patrzy, jak się powoli rozpadasz. 

Trzeźwienie to nie tylko niepicie. 

Trzeźwienie to rozpierdzielenie każdej iluzji, jaką sobie zbudowałeś. 

 I postawienie tam prawdy. 

Czasem bolesnej. 

Czasem trudnej. 

Ale zawsze twojej.”< 

 


🧠 WSPÓLNY GŁOS TRZECH ORŁÓW: 

 

> Iluzja to mit, że nie masz problemu. 

Trzeźwość to codzienna decyzja, żeby nie wracać do kłamstw.  

Chcesz wyzdrowieć? 

Zacznij od tego, żeby przestać się okłamywać.  

Nie pijesz? Świetnie. 

Ale czy żyjesz prawdziwie? Czy dalej żyjesz w bajce, tylko bez flaszki? 

 Zdejmij maskę. Odetnij się od iluzji. 

Bo tylko wtedy masz szansę naprawdę się uratować.< 

 

 

Zakończone. 

 Trzech orłów zrobili swoje. 

Teraz decyzja – jak zawsze – należy do tego, kto to czyta. 

Heniek, Janusz, Robert 

 


Jeśli było za ostro to przepraszam, moją intencją było i jest dotarcie do Ciebie.

Często tylko taki język i forma trafia w serducho, jak bejsbolem po nerach…. 

Siema

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......