LICZNIK warto liczyć? czy raczej nie?
LICZNIK TRZEŹWOŚCI. MOTYWACJA CZY PUŁAPKA?
Znasz to pytanie, które prędzej czy później padnie?
„A ile jesteś czysty?”
Nie „jak się czujesz”.
Nie „co się zmieniło w twoim życiu”.
Tylko: ile dni, tygodni, miesięcy?
I nagle trzeźwienie staje się grą.
Grą o liczby.
O cyferki na liczniku.
O kolejne „czyste” dni – jak punkty w jakiejś pieprzonej aplikacji do fitnessu.
ALE CZY O TO TU CHODZI?
Nie zrozum mnie źle.
Licznik może być pomocny.
Ba – dla wielu ludzi to konkretne narzędzie.
Taki mały sukces dziennie, dowód, że się nie poddałeś.
Zwłaszcza na początku.
Bo na początku każdy dzień to jak walka z tygrysem – o 7 rano, bez kawy, w klapkach.
I kiedy przeżyjesz ten dzień bez alko – chcesz to gdzieś zapisać.
Zatrzymać.
Poczuć, że to nie było na marne.
Ale problem zaczyna się wtedy, gdy licznik staje się ważniejszy niż ty sam.
Gdy zaczynasz żyć dla licznika.
Gdy każda „wpadka” kasuje cały twój wysiłek.
Wiesz co to robi z człowiekiem?
Rozpierdala go od środka.
„ZACZYNAM OD ZERA”
Brzmi znajomo?
Znasz to uczucie?
Wystarczy jedna noc.
Jedno „pierdolę to, dzisiaj wypiję”.
I cały licznik znika.
Zaczynasz od zera.
No właśnie – czy na pewno?
Czy naprawdę jesteś znów na samym początku?
Czy może jesteś człowiekiem, który upadł, ale wie już, jak wstać?
Bo jeśli po roku trzeźwości powinie ci się noga, a ty wstajesz i próbujesz dalej – to ty nie jesteś od zera.
Ty jesteś dalej niż kiedykolwiek wcześniej.
Znasz siebie.
Znasz mechanizmy.
Znasz to poczucie porażki.
Ale teraz wiesz też, że można wrócić.
I tu właśnie zaczyna się różnica między liczeniem a rozumieniem.
TRZEŹWOŚĆ TO NIE LICZNIK. TO JAKOŚĆ ŻYCIA.
Możesz mieć 3 lata abstynencji i być emocjonalnie martwym.
Wkurwionym, wypalonym, nieobecnym.
Bo sam fakt, że nie pijesz, nie czyni cię trzeźwym.
To tylko początek.
Trzeźwość to nie jest sucha kartka z kalendarza.
To nie zegarek odliczający czas bez flaszki.
Trzeźwość to to, co robisz z tym czasem.
Jak żyjesz.
Czy się uczysz. Czy czujesz.
Czy bierzesz odpowiedzialność za swoje decyzje.
Bo możesz być „czysty” przez 10 lat i nadal robić wszystkim wokół piekło.
A możesz być trzeźwy dopiero 8 dni i już odcinać od siebie kolejne supły kłamstw, wymówek i iluzji.
Widzisz różnicę?
LICZNIK MOŻE CI POMÓC, ALE NIE MOŻE CIĘ DEFINIOWAĆ
Dla wielu naszych ludzi licznik to był ratunek.
Jedyna kotwica.
Coś, czego można się trzymać, gdy życie leci na łeb.
Ale licznik może też być jak kajdany.
Bo jak się potkniesz – to zamiast powiedzieć sobie „kurde, dobra, wracam” – mówisz:
„Już i tak spierdolone… to może jeszcze tydzień sobie pociągnę.”
To jest to, co w nas siedzi: albo wszystko, albo nic.
Zero-jedynkowe myślenie.
Albo jestem mistrzem trzeźwości, albo jestem nikim.
A to bzdura.
Bo jesteś kimś, kto walczy.
I masz prawo do porażki, o ile potem wrócisz do walki.
🧠 PERSPEKTYWA TERAPEUTY
Z mojej, terapeutycznej strony?
Licznik może być super motywatorem.
Zwłaszcza w pierwszych tygodniach, kiedy dopamina w mózgu leży i kwiczy.
Trzeba ją czymś zastąpić – i tu małe sukcesy dnia codziennego robią robotę.
Ale widziałem też ludzi, którzy przez licznik się rozpadli.
Bo jak raz zapili, to uznali, że wszystko przepadło.
A tak nie jest.
Trzeźwienie to proces.
Nie gra komputerowa, gdzie giniesz i wracasz na 1. poziom.
To bardziej jak droga – czasem idziesz, czasem się potkniesz, czasem wrócisz kawałek, ale idziesz dalej.
❤️ PERSPEKTYWA WUJKA HENIA
No i teraz ja, Wujcio Heniek, też coś powiem.
Bo ja to widziałem, dzieci moje, jak ludzie się do licznika modlili.
Jak o każdy dzień się bili jak o życie.
I ja to szanuję.
Ale zapamiętaj jedno:
Nie licz dni, tylko rób z nimi coś, co ma sens.
Bo co ci z 800 dni, jak siedzisz sam, wkurzony na świat, zaciśnięty jak wieko od konserwy?
Trzeźwość to relacje, rozwój, spokój w środku.
To nie jest tylko „niepiję”.
To „żyję lepiej, niż żyłem”.
A jak się powinie noga?
To nie zrywasz kalendarza.
Tylko siadasz, patrzysz, co poszło nie tak, i mówisz:
„Dobra, uczę się i wracam do gry.”
Bo to jest prawdziwa siła.
Nie to, że się nigdy nie potkniesz.
Tylko to, że nie zostajesz leżeć.
PODSUMOWANIE
✔ Licznik trzeźwości może być pomocny – ale nie może być celem samym w sobie.
✔ Nie definiuj siebie przez cyferki – definiuj się przez to, co robisz każdego dnia.
✔ Porażka nie kasuje twojej historii – uczy cię, jak być silniejszym.
✔ Nie „zaczynasz od zera”, jeśli już przeszedłeś przez piekło.
✔ Nie jesteś liczbą. Jesteś człowiekiem.
💬 A teraz pytanie do Ciebie:
Co dało Ci więcej siły: liczba dni bez alkoholu, czy momenty, w których mimo wszystkiego wróciłeś do siebie?
Jeśli masz coś do powiedzenia – napisz w komentarzu.
A jeśli ktoś z Twoich ludzi właśnie upadł – pokaż mu ten tekst.
Niech wie, że nie jest zerem.
Bo jak wstał – to właśnie jest kimś.
Ten mini-workbook pomoże Ci przyjrzeć się Twojemu podejściu do licznika trzeźwości i zrozumieć, co tak naprawdę daje Ci siłę do dalszego trzeźwienia. Weź kartkę, zaparz kawę i zanurz się w sobie.
CZĘŚĆ 1: Twoje podejście do liczenia dni
1. Co czujesz, gdy codziennie patrzysz na swój licznik trzeźwości?
2. Czy liczba dni bez alkoholu daje Ci realne poczucie postępu? Dlaczego tak / nie?
3. Jak reagujesz, gdy słyszysz pytanie: „Ile jesteś czysty?”
CZĘŚĆ 2: Znaczenie potknięć
4. Czy zdarzyło Ci się wrócić do picia po dłuższej trzeźwości? Co wtedy pomyślałeś o sobie?
5. Czy traktujesz każdą wpadkę jako powrót do punktu 0? Jeśli tak – skąd to się wzięło?
6. Jakie zdanie może zastąpić w Twojej głowie hasło „Zaczynam od zera”?
CZĘŚĆ 3: Głębsze pytania o Twoją drogę
7. Co bardziej wpływa na Twoją motywację: liczba dni, czy zmiany, jakie zauważasz w swoim życiu?
8. Co robisz każdego dnia, co naprawdę buduje Twoją trzeźwość – poza niepiciem?
9. Jakie „kotwice” oprócz licznika pomagają Ci utrzymać kurs?
CZĘŚĆ 4: Na koniec
10. Napisz kilka zdań do siebie – tak, jakbyś mówił do siebie po upadku, ale z perspektywy kogoś, kto widzi Twoją wartość mimo wszystko.
Pamiętaj – nie jesteś liczbą. Jesteś człowiekiem w drodze.
– Sober Team RR
Komentarze
Prześlij komentarz