Nie trzeźwiej za mnie......

 


NIE TRZEŹWIEJ ZA MNIE…

Trzeźwienie to nie jest konkurs rodzinny. To nie jest sztafeta, gdzie jeden biegnie, a drugi podaje pałeczkę. To nie jest też opieka społeczna, że ktoś ci wypełni papiery i załatwi kolejkę do specjalisty.
To twoje życie. Twoje decyzje. Twoje konsekwencje.
I – cholera jasna – twoja odpowiedzialność.

A jednak, ile razy słyszałem:
– „Panie, ja już wszystko zrobiłam. Zadzwoniłam do ośrodka, umówiłam termin, tylko niech on pójdzie!”.
– „To ja szukałam terapeuty, to ja ciągnę go na mitingi, bo on sam by się nie ruszył!”.
– „Panie Robert, ja wszystko ogarnęłam, tylko żeby on chciał…”.

I zawsze mam ochotę zapytać: a dla kogo on ma trzeźwieć – dla ciebie czy dla siebie?


 Zbyt kochająca żona, mama, dziewczyna

Wyobraźmy sobie klasykę gatunku.
On – zalany po uszy.
Ona – wykończona, ale dalej walczy.

To ona szuka ośrodków. To ona dzwoni i płacze do terapeuty: „Błagam, przyjmijcie go, on nie daje już rady…”.
To ona ustawia budzik, żeby przypomnieć mu o spotkaniu.
To ona sprawdza, czy poszedł, czy wrócił, czy nie uciekł.

I wiesz co? To ona potem leży wypluta jak szmata, a on dalej nie wie, po co właściwie tam był. Bo przecież nie dla siebie. Dla niej. Żeby się odczepiła.

Grażyna tu wchodzi cała na biało:
– „Kochane, ja też tak robiłam. Goniłam za nim, błagałam, organizowałam. Efekt? Zero. Dopóki nie wzięłam się za siebie i nie powiedziałam: twoje życie, twój problem, ja już nie sprzątam po tobie, dopóty nic się nie zmieniało. On musiał sam w końcu zadzwonić, sam się zgłosić, sam położyć tyłek w fotelu terapeuty. I wtedy – dopiero wtedy – zaczęło działać.”


 Trzeźwy, ale nieobecny

Pan Krzysio.
Na początku dramat – bo pił, bo nie było go w domu, bo dzieci płakały, bo żona wyła do księżyca.
Potem cud – bo poszedł na terapię, bo chodzi na mitingi, bo nie pije.
Sielanka.

Tylko że… teraz Pana Krzysia znowu nie ma.
Miting, spikerka, praca, sponsor, program, „muszę iść, muszę pomóc innym”.

Pani Basia znowu siedzi sama przy stole. Najpierw mąż był z butelką, teraz mąż jest z grupą AA.
Efekt? Taki sam: samotność.

Halina by tu walnęła prosto z mostu:
– „Krzyś, tyś się chłopie urwał ze smyczy. Najpierw flaszka cię miała, teraz mitingi. A twoja baba dalej sama, dzieci dalej bez ojca. Naucz się, cholera, równowagi. Bo co z tego, że jesteś trzeźwy, jak cię w domu nie ma?!”

I Heniek by pokiwał głową:
– „Widzisz, młody, życie to nie jest tylko terapia. To też kawa z żoną, bajka dzieciom, rachunki zapłacone na czas. Trzeźwienie ma cię nauczyć być człowiekiem, a nie cyborgiem do mitingów.”


Dlaczego to takie trudne?

Bo łatwiej wpaść w schemat:
– Ona załatwi, on tylko pójdzie.
– On będzie trzeźwieć, ona poczeka.

A to tak nie działa.
Trzeźwienie to robota na cztery ręce, ale każdy musi machać swoimi.

Uzależniony – za siebie.
Bliscy – za siebie.

Janusz by tu ryknął:
– „Ej, ziomek, ogarnij łeb. To nie jest twoja stara, co cię zapisze na wagary do lekarza. Masz ręce, masz telefon – dzwonisz. Chcesz żyć? To się rusz. Nie będę cię prowadził za rączkę jak przedszkolaka. Bo jak trzeźwiejesz dla niej, to za tydzień znowu chlupniesz, żeby się jej przypomnieć.”


Prawda, która boli

Prawda jest taka, że bliscy często chcą trzeźwieć bardziej niż sam uzależniony. I to się nigdy nie sprawdza.
Bo kiedy on trzeźwieje dla niej – to zawsze jest warunkowe. „Nie piję, żebyś była szczęśliwa”.
A kiedy ona trzeźwieje za niego – to zawsze kończy się wypaleniem. „Robię za dwoje, a on dalej nic nie kuma”.


I tu jest pies pogrzebany

Nie trzeźwiej za mnie.
Nie organizuj mi życia.
Nie mów mi, że „muszę”.
Bo muszę ja.

Chcesz pomóc?
Powiedz: „Słuchaj, tu jest numer, może spróbujesz zadzwonić?”.
„Słyszałam, że tam są wolne miejsca, ale to ty musisz się zgłosić”.

I koniec.


Co robić, żeby to miało sens?

  1. Dla uzależnionego:
    – Sam wykonaj telefon.
    – Sam idź na spotkanie.
    – Sam powiedz: „chcę się zmienić”.
    Bo inaczej nie zaskoczy.

  2. Dla bliskiego:
    – Przestań wyręczać.
    – Zajmij się sobą – terapia dla współuzależnionych, wsparcie, warsztaty.
    – Daj mu prawo, żeby poniósł konsekwencje.

  3. Dla rodziny:
    – Idealnie, gdybyście wszyscy wciągnęli się w program terapeutyczny. Bo to nie tylko on musi się leczyć. Ty też, dzieci też – każdy inaczej, ale każdy potrzebuje.


Ekipa na koniec

Heniek:
– „Nie trzeźwiej za mnie. Możesz być obok, ale nie zamiast. Bo ja muszę się z tym światem zmierzyć sam.”

Janusz:
– „Jak nie chcesz ruszyć dupy, to żaden miting, żadna baba, żaden terapeuta ci nie pomoże. Albo sam załapiesz, albo wrócisz do flaszki.”

Grażyna:
– „Kobiety, nie bierzcie wszystkiego na barki. Jego życie to jego życie. A wasze – to wasze. Jeśli on nie chce – wasza miłość go nie uratuje. Ale wy możecie uratować siebie.”

Halina:
– „Proste jak drut. Nie rób za niego. Bo nie dość, że on dalej leży, to i ty potem nie wstaniesz.”


Puenta

Trzeźwienie to nie teatr, gdzie ktoś gra za kogoś dublera.
To solówka. Każdy musi swoje odegrać sam.

Nie trzeźwiej za mnie.
Bo jeśli ty będziesz, to ja nigdy nie zacznę.

👉 A teraz pytanie do was, czytelnicy: ile razy w życiu próbowaliście trzeźwieć za kogoś? Ile razy goniliście, dzwoniliście, prosiliście?
I czy to działało?

Dajcie znać w komentarzach. Bo może wasza historia obudzi kogoś, kto właśnie dziś potrzebuje usłyszeć: „Stary, to twoja robota. Weź się za siebie”.


Robert – Sober Team RR
„Bez ściemy. Z serducha. Jak jest.”

postaw wirtualną kawę

Komentarze

  1. 💬 „Czytam i aż mnie ciarki przeszły… Całe lata próbowałam trzeźwieć za męża. Umawiałam lekarzy, ciągnęłam go na spotkania, a on tylko odbębniał. I wiesz co? Dopiero jak sam sięgnął po telefon, coś się zmieniło. Masz rację – nie da się tego zrobić za kogoś. Dzięki za ten tekst, otwiera oczy i serce.”



    💬 „No w punkt! Ile razy widziałem, jak baba ciągnie chłopa jak bachora do terapeuty, a on i tak potem leci w cug. Bo nie trzeźwieje dla siebie, tylko żeby ją uciszyć. A to gówno działa. Ten tekst powinien każdy delikwent przeczytać i zrozumieć jedno: albo sam się ogarniesz, albo wracasz do flaszki. Nikt ci życia nie odrobi za karę domową.”

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......