Wina......seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Wina
Temat szeroki ponieważ jest dwutorowy i możemy go "podzielić" na poczucie winy i na obarczanie kogoś winą.
Nie będziemy wchodzić głęboko w temat gdyż jest to zadanie psychologa, my możemy jedynie zwrócić uwagę na ten temat rozpatrując to w kontekście uzależnienia bądź współuzależnienia. Natomiast główna praca z tematem winy jest po stronie specjalisty dlatego, nie dotykamy tematów związanych z traumą, bólem, przyczyną zachowań itd.
Jak to zwykle wygląda w praktyce z osobą uzależnioną?
Najczęściej osoba uzalezniona doszukuje się winy w kimś, w czymś i staje się to racjonalizacją pewnego rodzaju usprawiedliwieniem.
Na pytanie dlaczego pijesz słyszymy np. przez żonę, teściową (teściów) przez szefa, kolegów ogólnie przez kogoś, pomijając ważny fakt i osobę czyli siebie. Nie lubimy przyznać się do winy, porażki czy jakiś przyczyn wynikających z naszych działań czy zachowań. Nie to nie my, to ktoś.
Uwielbiamy obarczać kogoś odpowiedzialnością, szukać przyczyny w kimś lub czymś. Tak to wygląda.
Poczucie winy również jest ważne w tym temacie ponieważ też jest to forma usprawiedliwiania swoich działań. Po mimo tego że mamy poczucie winy, jesteśmy świadomi tego, że robimy źle, niewłaściwie to nadal to robimy, tym tłumaczymy swoje działania, racjonalizujemy i usprawiedliwiamy się sami przed sobą.
Doszukujemy się przyczyny i właśnie wina jest na pierwszym miejscu bo tak jest najłatwiej, najszybciej tak samo jak najłatwiej i najszybciej sięgnąć po używkę by"rozładować" emocje.
Wiele osób tkwi w tym przekonaniu i nawet kilka odwyków czy terapii nie przynosi rezultatu trzeźwości, wtedy winę przenosimy na terapię czy terapeutę. Jest to zrozumiałe ale czy dasz radę przepracować temat poczucia winy, obarczania winą przez sześć czy osiem tygodni? Gdzie na początku trzeba pracować z nawykami i niestety skupić się na skutkach, a dopiero w nastepnym kroku przyczynie? Dlaczego? Bo najpierw musisz wytrzeźwieć by racjonalnie podejść do rzeczy. Jak pracować z osobą będącą w czynnym uzależnieniu we własnych często mylnych przekonaniach, w swego rodzaju matrixie. My na terapii możemy znaleźć przyczynę uzależnienia, możemy skupić się na poradzeniu sobie z substancją czy czynnością.
Natomiast po terapii mamy szansę na przepracowanie ze specjalistą bólu, przyczyn czy winy ponieważ na to potrzebny jest czas, mając wiedzę możemy działać dwutorowo zająć się i przyczyną I skutkami.
Po to są terapie indywidualne i grupy wsparcia, pamiętajmy też o tym że trzeźwienie to proces rozciągnięty w czasie, niektóre źródła podają czas trwania leczenia to dwa lata.
Trzeźwienie to też wybaczenie sobie I akceptacja.
Ale o tym innym razem.


Wina okiem ekipy….

Temat szeroki, bo dwutorowy, jak już wspominaliśmy wcześniej w tekście źródłowym. Możemy go rozłożyć na dwa fronty: poczucie winy oraz obwinianie innych. To pierwsze zjada nas od środka, to drugie pozwala nam oddychać... na chwilę. A potem znowu dusimy się we własnym sosie. O tym też wspomnieliśmy wcześniej.

I zanim ktoś powie, że od tego są terapeuci – jasne, są. Ale dziś nie będzie o psychoterapii, traumach z dzieciństwa ani o głębokiej psychoanalizie. To nie blog psychologa. To blog z dzielni. Dla ludzi, którzy codziennie walczą z butelką, lufką albo wyrzutami sumienia. Więc będzie po naszemu – prosto, mocno i z życia.


Jak to wygląda u osoby uzależnionej? (czyli: klasyk z osiedla)

Zapytaj Janusza:

 „Dlaczego pijesz, stary?”
„Przez babę. Przez robotę. Przez teściową. Przez pogodę. Przez życie.”



To zawsze przez coś. Przez kogoś. Nigdy: "bo nie umiem inaczej".

Janusz mówi:

 "No bo jak człowiek ma się nie napić, jak mu żona truje, szef ciśnie, a dzieci tylko siedzą w telefonie?"


I tak właśnie działa mechanizm obronny: racjonalizacja. Wymyślamy logiczne powody, które w naszym mniemaniu usprawiedliwiają picie. Ale to nie są powody. To są wymówki. Proste.

Wujcio Heniek wchodzi do rozmowy:

 "Jak ja piłem, to też wszyscy byli winni. Cały świat mnie wkurzał, wszystko było nie tak. Ale prawda była taka, że to ja byłem problemem. Ja. I dopiero jak to zrozumiałem, to się coś ruszyło."


Poczucie winy jako alibi

Tu jest inna pułapka. Wiem, że źle robię. Czuję winę. Ale robię to dalej.

Brzmi znajomo? No właśnie. Bo to też rodzaj mechanizmu obronnego.

"Mam poczucie winy" – mówi Janusz – "więc to znaczy, że jestem w porządku, bo się przejmuję". Ale zaraz potem znowu idzie po flaszkę.

Wina daje złudne poczucie moralności. Jakby człowiek, który się czuje winny, był trochę lepszy od tego, który nie ma żadnych wyrzutów sumienia.

Wujcio Heniek dodaje:

 "Jak sobie człowiek wmówi, że to nie jego wina, albo że się wystarczająco karze swoją winą, to nie musi nic zmieniać. A przecież o to chodzi, żeby nic nie zmieniać, prawda? Bo zmiana boli."

A co z terapią?

Robert :

"Ile razy widziałem ludzi, którzy po 2–3 terapiach dalej mówili, że to terapeutka była do bani. Albo że grupa była nie taka. Bo znowu – ktoś inny jest winny. Nie ja."

To smutne, ale zrozumiałe. Dlaczego? Bo przyznanie się do odpowiedzialności boli jak jasna cholera. A my – czy uzależnieni, czy współuzależnieni – mamy często tak pospinane emocje, że łatwiej nam oddać stery innym.

Terapia nie robi cudów w 6 tygodni. Jak masz 10, 15, 20 lat picia za sobą, to sorry – nie załatwisz tego na weekendowym wyjeździe z psychologiem.

Najpierw trzeba odstawić. Potem złapać kontakt z rzeczywistością. I dopiero wtedy – przepracować poczucie winy i obwinianie innych. Na trzeźwo. Nie w matrixie iluzji i alkoholu.



Dlaczego to takie trudne?

Bo to wymaga odwagi.

Janusz mówi:

 "Łatwiej mi było stanąć do bójki niż przyznać się do winy wobec żony."


Wujcio Heniek:

 "Człowiekowi wydaje się, że jak powie 'moja wina', to będzie słaby. A to właśnie odwrotnie. Prawdziwa siła to umieć powiedzieć: to ja spieprzyłem."



Obwinianie innych to też często wynik naszych przekonań z dzieciństwa. Jak ci całe życie wmawiali, że jesteś do niczego, to potem boisz się odpowiedzialności jak ognia. Bo wydaje ci się, że jak coś zawalisz, to jesteś zły. A przecież zawalić coś to nie to samo, co być złym człowiekiem.

Współuzależnienie: Grażyna też się odzywa

Grażyna mówi:

 "Ja też obwiniałam siebie za jego picie. Że może za mało się starałam. Że za dużo krzyczałam. Że nie ugotowałam mu obiadu. A on po prostu pił, bo nie umiał inaczej. A ja z tym zostałam."

Współuzależnieni biorą winę na siebie z automatu. Bo chcą mieć kontrolę. A kontrola daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Jak to moja wina – to mogę coś zrobić. Jak to jego wina – jestem bezsilna.

A prawda?

Winę trzeba rozpoznać, nazwać i zostawić.

I dopiero wtedy jest szansa na ruch w dobrą stronę.


Co z tym robić?

1. Uznaj swoje mechanizmy. Obwiniasz innych? Dajesz się zjadać poczuciu winy? Powiedz to sobie na głos.

2. Nie wkręcaj się w rolę ofiary albo kata. To nie teatr. To życie.

3. Trzeźwienie to proces. I często najpierw leczy się skutki, potem przyczyny.

4. Nie wszystko przepracujesz sam/sama. Od tego są terapeuci – po terapii, niekoniecznie od razu.

5. Zacznij od decyzji: nie piję dziś. I tyle.


Na koniec – puenta od ekipy

Janusz: 
"Nie piję, bo w końcu zrozumiałem, że nie chodzi o winę, tylko o wybór. Mój wybór."

Wujcio Heniek: 
"Dopóki myślisz, że świat cię skrzywdził, dopóty masz pretekst, żeby się napić. Jak zrozumiesz, że sam też skrzywdziłeś – dopiero wtedy masz szansę coś zmienić."

Grażyna:
 "Nie jestem winna jego picia. Ale jestem odpowiedzialna za to, co z tym zrobię."


I Ty też.

Wina to nie jest coś, z czym masz żyć. To coś, co masz przeżyć i zostawić za sobą.

Ale o wybaczeniu sobie – następnym razem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......