Wstyd, strach i kombinowanie – dlaczego tak trudno przyznać się do problemu z alkoholem i iść na terapię?




Wstyd, strach i kombinowanie – dlaczego tak trudno przyznać się do problemu z alkoholem i iść na terapię?


Wstęp –

Powiedzmy to wprost: wstyd to jedno z najskuteczniejszych kajdan uzależnienia.
To on trzyma cię w miejscu, kiedy wszystko inne w twoim życiu już się wali.
A strach? To jego wierny pies, który pilnuje, żebyś broń Boże nie wyszedł z tej klatki.
Razem robią robotę tak skuteczną, że potrafisz umrzeć z butelką w ręku, tłumacząc sobie do końca, że „jeszcze nie jest tak źle”.
Nie obawiaj się wstydu. Nie słuchaj opinii ludzi.
Powinieneś się bać tego, że obudzisz się w miejscu, w którym terapia już nie będzie opcją, tylko ostatnim ratunkiem – i może nie zdążysz.
Wstyd i strach przed terapią to łańcuchy, które sam sobie zakładasz. A te wszystkie „nie jestem gotowy” to tylko wymówki, żeby dalej chlapać i udawać, że kontrolujesz.
Chcesz furtkę? Furtka jest jedna – prosto na terapię. Reszta prowadzi do piekła, w którym już jesteś.

Perspektywa terapeuty – jak to wygląda w gabinecie

Z punktu widzenia terapeuty wstyd i strach przed przyznaniem się do problemu to naturalne, choć destrukcyjne mechanizmy obronne.
One mają swoje źródła w kilku miejscach:

1. Mit alkoholika – wciąż pokutuje w społeczeństwie obraz „pijaka spod sklepu”, brudnego, bezzębnego, bezdomnego. Tymczasem większość osób, które trafiają na terapię, to ludzie pracujący, ogarnięci, z rodziną. Wstyd bierze się z tego, że w naszej głowie „alkoholik” to ktoś inny, gorszy – a my w tej kategorii nie chcemy się widzieć.

2. Mechanizm zaprzeczania – to nie tylko „ja nie mam problemu”, ale też „mam problem, ale nad nim panuję”. Ten mechanizm pozwala utrzymywać iluzję kontroli – szczególnie wtedy, gdy alkohol jeszcze nie zabrał wszystkiego.

3. Obawa przed etykietą – terapia = „przykleją mi łatkę”. Ludzie boją się stygmatyzacji w pracy, rodzinie, wśród znajomych. To paradoks – bo etykieta pijaka bez terapii prędzej czy później i tak się przyklei, tylko gorszym klejem.

4. Mit o „praniu mózgu” – wciąż słyszymy w gabinetach historie o tym, że na terapii „robią z ciebie wariata” albo „łamią psychikę”. Często są to opowieści ludzi, którzy nigdy na terapii nie byli – ale ich słowa skutecznie straszą tych, którzy rozważają pójście.

5. Wyjście awaryjne – wielu ludzi w głębi duszy nie chce „zamykać tematu” z alkoholem na zawsze. Terapia jawi się jako wyrok – a alkohol to „przyjaciel”, do którego można jeszcze wrócić „kiedy będzie ciężko”.

Perspektywa Janusza – po ryju, bez filtrów

„Wstydzisz się przyznać, że masz problem? To ci powiem, jak wygląda wstyd: wstyd to obudzić się w rowie w mokrych spodniach i zastanawiać się, czy to deszcz, czy pies cię obsikał. Wstyd to nie pamiętać imienia dziecka na szkolnej akademii. Wstyd to sprzedać telefon żony, bo ci brakło na flaszkę.
Ale przyznać, że masz problem? To akurat jest odwaga. I tu cię boli, bo wiesz, że jak powiesz to na głos, to skończy się twoje „może kiedyś”. Boisz się terapii? To dobrze – to znaczy, że tam właśnie powinieneś iść.

Te wszystkie twoje „nie jestem gotowy”, „teraz mam za dużo na głowie” to ściema, którą opowiadasz sam sobie, żeby dalej chlapać i udawać, że kontrolujesz. A kontrola? Hahaha… Jakbyś miał kontrolę, to byśmy tej rozmowy nie prowadzili, ziomek.
Mówisz, że boisz się terapii, bo „co ludzie powiedzą”? Ludzie i tak gadają – i wiesz co? Większość ma to w nosie. Ty sam dla siebie jesteś największym katem. To ty się trzymasz za gardło, żeby nie złapać oddechu. I będziesz tak siedział, dopóki się sam nie udusisz.
A te twoje „wyjście awaryjne”? To furtka prosto do piekła, w którym już przecież siedzisz – tylko jeszcze się łudzisz, że to sauna.”

Dlaczego szukamy półśrodków zamiast procesu?

Alkohole 0%, „odstawki” domowe, podpisywanie cyrografu u plebana, ba wszywki i różne medykamenty różnego pochodzenia, ograniczanie do weekendów – to wszystko próby negocjacji z nałogiem. A nałóg to gangster – nie negocjuje, tylko czeka, aż spuścisz gardę. I nikt nie zrobi tego za Ciebie, nikt nie ma mocy żeby zrobić z tym co kolwiek oprócz jednej osoby……CIEBIE.

Samodzielne eksperymenty – ludzie myślą, że ogarną to „po swojemu”. Problem w tym, że uzależnienie to przeciwnik, który zna cię lepiej niż ty siebie.
Zachowanie pozorów – rodzina widzi, że coś się zmienia, ale ty jeszcze potrafisz „robić dobre miny” – więc przekonujesz siebie, że wszystko jest pod kontrolą.


Psychologia strachu przed terapią

Badania pokazują, że strach przed rozpoczęciem leczenia wynika m.in. z:
Lęku przed zmianą tożsamości – trzeba porzucić „alkoholową wersję siebie”, a to jest jak żałoba po własnym dotychczasowym życiu.
Braku wiary w skuteczność – ludzie często znają kogoś, kto „był na terapii i wrócił do picia” – i to wystarcza, by uznać, że „to nie działa”.

Braku gotowości na konfrontację – terapia to lustro. Pokazuje, kim się stałeś i co zrobiłeś. A to lustro nie kłamie.


Podsumowanie eksperta

Przyznanie się do problemu i pójście na terapię to nie jest koniec życia – to początek jego odzyskiwania.
Wstyd i strach są normalne – ale jeśli pozwolisz im rządzić, to one napiszą ci scenariusz. A ten scenariusz ma tylko jedno zakończenie – i nie jest to happy end.

Puenta Janusza

 „Masz dwa wyjścia. Albo idziesz na terapię i zaczynasz walczyć o siebie, albo dalej kombinujesz i w końcu ktoś Cię znajdzie w rowie. Tylko już wtedy nikt ci psa nie przegoni, tego z obrazka, a jeśli wątroba albo trzustka “ powie” sajonara gościu jest już w za późno. Wybór jest twój, mistrzu.”
Siadło, miało naprawdę miało siąść, ma Cię to ma zmusić do refleksji.
Co ma się jeszcze wydarzyć? Chcesz spać po rowach, na ławkach, na trawnikach w lecie jeszcze obleci, a jesienią, zimą?co zamierzasz z tym zrobić? A co będzie jak zdrowie poleci? Wątroba, trzustka, żołądek, jelita nie mówiąc o innych organach.
Nie zależy Ci......? A może weź dupę w garść i chociaż spróbuj idź na tą znienawidzoną terapię, zawalcz o siebie i z tym przesłaniem zakończe ten wywód, jest mnóstwo przykładów na to że się da. 
Da się, jak przestaniesz oszukiwać...... siebie przede wszystkim i pamiętaj nie ma takiego gówna z którego nie można się wygrzebać.
Robert gość od alko, z pozdrowieniami od Janusza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......