Zerówki - alkohole zero procent......

Alkohole zero procent a uzależnienie – wyzwalacz czy alternatywa?

„Zero procent” – brzmi niewinnie. Nie kopie, nie kręci w głowie, nie pachnie spirytusem… A jednak potrafi rozwalić trzeźwość szybciej niż niejeden toast.

Widziałem to setki razy. I słyszałem jeszcze więcej historii ludzi, którzy mówili: „Spokojnie, przecież to bez procentów, tylko dla smaku”. Tydzień później szukali usprawiedliwienia dla prawdziwej flaszki w ręce.

Bo problem nie jest w tym, co jest w środku. Problem siedzi w głowie – w tym, co przypomina alkohol.

Ekspert mówi: „To nie procenty są problemem – to wspomnienia”

Niealkoholowe piwo, wino czy nawet „czysta” w wersji zero procent mają wspólny mianownik: smak, zapach, wygląd i rytuał identyczny jak w oryginale.
A dla osoby uzależnionej to właśnie te bodźce są wyzwalaczem.

Mózg uzależnionego zapamiętuje szczegóły z chirurgiczną precyzją: od zimnej butelki w dłoni, przez syczenie przy otwieraniu, aż po zapach pierwszego łyka. To są klucze, które otwierają drzwi do starych torów dopaminowych.
Nie trzeba procentów, żeby uruchomić głód. Wystarczy wspomnienie.

Badania pokazują, że nawet wizualny bodziec potrafi zwiększyć poziom dopaminy u osób w remisji. To oznacza, że samo „udawane picie” potrafi wywołać biologiczną reakcję identyczną z tą, która poprzedza nawrót.


Henio: „Zerówki? Zgubiłem się po pierwszym łyku”

Henio ma za sobą ponad dekadę trzeźwości. Człowiek, który przeszedł wszystko: detoksy, terapię, grupy, nawroty. Myślał, że jest już pancerny.

 – Byłem na grillu. Wszyscy pili. Jeden kumpel przyniósł „bez procentów”. Mówię: czemu nie, w końcu to bezpieczne.
Pierwszy łyk… i bum. W głowie kino: zapach, smak, stare towarzystwo, lato sprzed lat. Zacząłem się uśmiechać jak idiota, bo poczułem ten „dreszcz” w żołądku. I wiesz co? Po trzecim łyku byłem już mentalnie w sklepie po prawdziwe.

Henio nie wpadł tego samego dnia, ale tydzień później już pił. Nie dlatego, że potrzebował procentów – tylko dlatego, że wrócił do rytuału.


Ekspert: „Rytuał to 80% problemu”

Picie to nie tylko chemia. To gesty, chwile, ludzie, zapachy. W procesie trzeźwienia uczymy się je odcinać, zastępować nowymi. Ale „zerówki” robią coś przeciwnego – przywracają rytuał, tylko bez chemii.
Problem w tym, że dla mózgu uzależnionego to nie jest „prawie to samo”. To jest dokładnie to samo wstępne odczucie, które kiedyś kończyło się upiciem.



Janusz: „Zero procent, a i tak wjechałem w stary film”

Janusz, młodszy od Henia, po czterech latach trzeźwości:

 – Na weselu podali „wino zero”. Kelner nalał do kieliszka, piękna oprawa, stół, kwiaty. I co? Pierwszy łyk i… poszło. W głowie „no przecież to to samo, tylko bez kopa”. Ale ciało już wiedziało, co robić: zaczęło się rozluźnienie, gadka się rozkręciła, a w środku taki znajomy błogostan. I nagle myśl: „A może prawdziwe by jeszcze lepiej siadło?”

Nie musiał długo czekać. Tydzień później „testował”, czy po czterech latach potrafi wypić „tylko jedno”.



Ekspert: „Zero procent to furtka”

Psychologia uzależnień mówi jasno: każdy powrót do dawnych nawyków – nawet w wersji „light” – zwiększa ryzyko nawrotu.
To dlatego w terapii alkoholowej nie mówimy: „Nie pij mocnych”. Mówimy: „Unikaj wszystkiego, co imituje alkohol”.
Bo uzależnienie to choroba pamięci i nawyków, a nie tylko procentów we krwi.



Dlaczego „zerówki” są tak zdradliwe?

1. Podobny smak i zapach – uruchamiają pamięć ciała i głowę.

2. Rytuał picia – szkło, kufel, kieliszek, toasty, etykieta.

3. Towarzystwo – ludzie, którzy piją, często nie odróżnią, że twoje „zero” to nie „prawdziwe”.

4. Psychologiczne oswajanie – „skoro to mogę, to może tamto też”.

5. Mechanizm usprawiedliwienia – to początek łańcucha: zero → jedno piwo → dwa → „co się stanie od kieliszka?”.



Henio ostrzega: „Mózg to sprytny skurczybyk”

– Myślisz, że masz kontrolę. Ale to tylko cisza przed burzą. Twój mózg czeka na okazję. A „zerówka” to jak otworzenie bramy i zaproszenie starego kumpla do domu. A on zawsze przychodzi z ekipą – i wiesz, jak się to kończy.


Alternatywa? Tak, ale inna

Nie chodzi o to, żebyś pił colę udając, że to piwo. Chodzi o to, żebyś pił colę i nawet o piwie nie myślał.
Nowe rytuały – kawa mrożona, lemoniada, herbata z lodem, woda z miętą i cytryną. Cokolwiek, byle nie odtwarzało starych scen w twojej głowie.


Janusz podsumowuje: „Zero procent? Może w procentach alkoholu. W ryzyku – sto”

– Jeśli chcesz się sprawdzać, to sprawdzaj się w tym, jak unikasz wyzwalaczy, a nie jak blisko możesz do nich podejść. Ja już wiem, że im dalej, tym bezpieczniej. Nie potrzebuję starych filmów w nowej wersji.



Puenta eksperta

Trzeźwienie to nie gra w rosyjską ruletkę. Możesz raz pociągnąć za spust i nic się nie stanie. Ale prędzej czy później – pocisk wyleci.
„Zerówki” nie są dla każdego. A dla alkoholika w trzeźwieniu? W większości przypadków – to powrót na starą ścieżkę.

Bo alkohol zero procent to wciąż setki procent ryzyka.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......