Nawroty...czyli powrót na start, albo inaczej zapicie
Słowo, które każdy z nas zna, a nikt nie chce go spotkać. Ale prawda jest taka: zapicie nie bierze się znikąd. To nie jest, że nagle „o kurde, sam kieliszek mi wpadł do ręki”. To proces. Cichy, podstępny, jak złodziej, który najpierw zagląda przez okno, potem wchodzi drzwiami, a na końcu siedzi u ciebie na kanapie i rozgaszcza się z butelką w ręku.
Schemat: bodziec – emocja – uczucie – działanie
Bodziec – coś wyzwala. To może być stary kumpel dzwoniący „chodź na jedno”, zapach piwa w sklepie, samotny wieczór, albo twoja własna myśl: „przecież tyle wytrzymałem, jeden mnie nie zabije”.
Emocja – pojawia się napięcie. Nerw, stres, poczucie pustki. To się nie pyta o twoją zgodę, po prostu wchodzi.
Uczucie – emocja zamienia się w wewnętrzne przekonanie. Czujesz się bezradny, czujesz brak sensu, czujesz, że czegoś ci brakuje. Albo przeciwnie – czujesz się za pewnie: „mam to ogarnięte, przecież już dawno nie piję”.
Działanie – i tu wjeżdża najgorsze. Ręka sięga po butelkę. Bo przecież głowa podsunęła ci „rozwiązanie”, które zna najlepiej.
I tak dochodzi do zapicia.
Dlaczego nawet po latach trzeźwości?
Bo alkohol to nie jest były kolega, którego wyrzucisz numer z telefonu i po problemie. To bardziej były, toksyczny partner, który siedzi w twojej głowie i potrafi wrócić jednym SMS-em.
Po latach trzeźwości wielu ludzi gubi pewność siebie. Zaczynają wierzyć, że są już „wyleczeni”. Przestają chodzić na mitingi, nie gadają z ekipą, nie robią swojego dziennika, nie pilnują HALT-u (głód, złość, samotność, zmęczenie). A to właśnie rutyna i czujność chronią cię najbardziej.
Czasem gubi pycha.
„Ja już tyle lat nie piję, co mi tam, przecież kontroluję”.
A to największe kłamstwo, jakie możesz sobie wcisnąć.
Czasem gubi emocja, której nie przerobiłeś. Wstyd, żal, gniew. Chowałeś to latami pod dywan, a potem nagle coś ci przypomni, serce ci pęknie i wracasz do starego „lekarstwa”.
Prawda jest taka:
Zapicie to nie porażka jednego dnia. To ciąg decyzji, które podejmujesz dużo wcześniej.
Opuściłeś spotkanie.
-Przestałeś pisać.
-Nie zadzwoniłeś, kiedy czułeś napięcie.
-Zacząłeś znowu wierzyć, że „jeden ci nie zaszkodzi”.
-A potem przychodzi moment, w którym już nie ma odwrotu.
I teraz najważniejsze:
Nie oszukuj się, że ciebie to nie dotyczy. Nawroty biorą ludzi z rocznym stażem i ludzi z dwudziestoletnim. Alkohol nie ma sentymentów, nie daje nagród za lata abstynencji. Czeka tylko na twój pierwszy błąd.
Puenta
Heniek by to powiedział tak:
„Pamiętaj, chłopie, że alkohol to nie ex, co się wyprowadził na zawsze. To bardziej cień, który zawsze idzie za tobą. Jak się odwrócisz – stoi i patrzy. A jak się zagapisz – złapie cię za gardło. Nie bądź pewny siebie, bądź czujny. Bo jeden łyk i cały twój wysiłek leży jak domek z kart.”
Mikro momenty prowadzące do zapicia
1. „Zasłużyłem na nagrodę”
Cały tydzień wytrzymałeś w pracy, odhaczyłeś trening, ogarnąłeś dzieciaki, zrobiłeś wszystko, co trzeba. I nagle w głowie pojawia się szept: „A może się nagrodzę? Przecież inni piją po ciężkim dniu…”.
I bach – już pierwszy krok do zapięcia. Bo alkohol nigdy nie był nagrodą, tylko złodziejem, który okrada cię z przyszłości.
2. „Zazdrość o normalność”
Idziesz na imprezę rodzinną, wszyscy piją, śmieją się, ktoś nalewa wino do obiadu. I zaczyna się myśl: „Dlaczego ja nie mogę tak jak oni? Normalnie, kulturalnie?”.
To kłamstwo. Bo ty już próbowałeś „normalnie”. Skończyło się rynsztokiem.
3. „Samotny wieczór”
Wracasz do pustego domu. Cisza aż piszczy w uszach. Netflix nie wciąga, telefon milczy, nikt nie pyta jak ci minął dzień. A wtedy głowa podsuwa stary patent: „Wiesz, jak się wypełnia ta pustka… butelka zawsze była towarzyszem”.
To nie samotność cię gubi. To twoja pamięć, która podsuwa jedyne znane rozwiązanie.
4. „Euforia sukcesu”
Paradoks: wielu ludzi zapija nie wtedy, gdy jest źle, tylko gdy jest dobrze. Awans w pracy, zakochali się, coś im wyszło – i nagle myśl: „Trzeba to uczcić!”.
Tylko że dla ciebie świętowanie alkoholem to nie toast, tylko otwarcie drzwi do piekła.
5. „Zmęczenie do bólu”
Nie wyspałeś się, harowałeś jak wół, padnięty. I wtedy wjeżdża myśl: „Potrzebuję się zrelaksować, odciąć, uspokoić głowę”.
Właśnie dlatego HALT mówi jasno: Hungry, Angry, Lonely, Tired – głodny, wkurzony, samotny, zmęczony – to cztery stany, które prowadzą prosto do zapicia.
6. „Spotkanie z przeszłością”
Na ulicy mijasz kumpla od kieliszka, w sklepie pani od piwa mówi: „dawno pana nie widziałam”. I bum – flashback. Wracają wspomnienia, obrazy, cała paczka iluzji: „Może wtedy nie było tak źle…”.
To największe kłamstwo pamięci. Zapomina ci, jak się budziłeś zlany potem i wstydem.
7. „Niewinne piwko bezalkoholowe”
Myślisz, że oszukasz system. Że jak sięgniesz po 0%, to przecież nic złego się nie stanie. A mózg i tak dostaje sygnał: „wróciliśmy do starego rytuału”. I wiesz co? To jak otwieranie drzwi na oścież. Za chwilę wleci prawdziwe piwo.
8. „Zamieciona emocja”
Pokłóciłeś się z żoną, ktoś cię poniżył w pracy, poczułeś wstyd albo żal. Ale nie pogadałeś z nikim, nie przepracowałeś, tylko schowałeś pod dywan. I nagle po tygodniu, miesiącu – ta emocja wraca jak tsunami. A ty zamiast się z nią zmierzyć, szukasz starego „uspokajacza”.
9. „Pewność siebie na sterydach”
„Ja już tyle lat nie piję. Jestem twardy. Jedno mnie nie ruszy.”
To jest właśnie ta mina, na którą sam wchodzisz. Bo alkohol czeka, aż przestaniesz być czujny.
Najgorsze w mikro momentach
One są jak małe dziurki w tamie. Sama jedna nic nie zrobi. Ale jak nie zakleisz, to w końcu pęknie cała zapora i zaleje cię fala.
Nawrotu nie robi jeden kieliszek. Nawrotu robią te wszystkie drobne decyzje wcześniej – brak telefonu do kumpla z grupy, nie zapisanie emocji w dzienniku, odpuszczony miting, zamieciony gniew.
Puenta
Janusz by tu walnął tak:
„Nie wierz, że złamie cię tylko wódka. Złamie cię każda pierdoła, której nie zauważysz. To nie wielkie trzęsienie ziemi rozwala dom, tylko małe pęknięcie w fundamencie. Pamiętaj – zapicie zaczyna się na długo przed pierwszym łykiem. I nie pytaj, czy cię to dotyczy. Bo jeśli pijesz, piłeś albo walczysz – to dotyczy cię na 100%.”
Jak łapać mikro momenty, zanim urosną w lawinę?
1. Zatrzymaj się i nazwij, co czujesz
Nie chowaj emocji pod dywan, bo one tam gniją i śmierdzą. Powiedz sobie na głos: „Jestem wkurzony”, „Czuję samotność”, „Jestem zmęczony”.
Samo nazwanie to już połowa zwycięstwa – bo wtedy wiesz, z czym walczysz.
2. Telefon do kumpla z ekipy
Nie kombinuj sam w głowie, bo tam jest twoje stare, pijane archiwum. Masz kumpla z grupy, masz Henia, masz Janusza – dzwoń. Czasem wystarczy pięć minut gadki, żeby rozbroić bombę.
3. Dziennik emocji / HALT
Pisz. Nawet jedno zdanie: „Dziś czuję się samotny, bo…”.
HALT sprawdzaj codziennie jak status baterii w telefonie: głodny, zły, samotny, zmęczony – jeśli jedno świeci na czerwono, wiesz, że jesteś zagrożony.
4. Nie baw się w testera
Żadne „piwko 0%”, żadne „kieliszek na wesele”. To nie test IQ, to rosyjska ruletka. Jak widzisz w sklepie półkę z alkoholem – omijasz jakby tam był otwarty właz do kanału.
5. Zrób coś zamiast
Mikro moment to sygnał, że trzeba działać. Wyjdź pobiegać, zrób pompki, idź pod zimny prysznic, obejrzyj stand-up, zadzwonić do starej. Cokolwiek, byle przerwać tor myślowy.
6. Miej swoje „awaryjne kotwice”
Przygotuj listę: 3 numery, pod które możesz zadzwonić, 3 aktywności, które cię odciągną, 3 zdania, które sobie powiesz (np. „Jedno = sto”, „Butelka to śmierć”, „Nie chcę wracać do piekła”).
Masz gotowy zestaw na czarną godzinę.
7. Bądź czujny, nie pewny siebie
Powtarzaj sobie: „Alkohol nie umarł, on czeka”. Bo największy mit to ten, że po latach jesteś już bezpieczny. Nie jesteś. Bezpieczny jesteś tylko dziś, dopóki jesteś czujny.
8. Nie lekceważ pierdół
Kłótnia z partnerką, stres w pracy, samotny piątek – to nie są drobiazgi. To właśnie te chwile budują lawinę. Reaguj od razu, nie jutro.
Puenta
Grażyna by to podsumowała tak:
„Jak nie pilnujesz mikro momentów, to tak, jakbyś zostawił okno otwarte w bloku. Najpierw wleci przeciąg, potem kurz, a na końcu złodziej. Pilnuj swojego domu, bo jeden moment nieuwagi i wszystko, co budowałeś latami, znika w sekundę.”
Komentarze
Prześlij komentarz