Moje rozterki, moje pytania.... Nie piję i co z tego.... Nic z tego nie mam....

 





 „Nie widzę korzyści z tego, że nie piję”

Nie piję.  Ale nic mnie nie cieszy.  Nie mam siły, sensu, ani ochoty na nic.
Jakby ktoś odłączył mi prąd, a ja dalej próbuję żyć — na baterii z przeszłości.

To nie kac.
To pustka po alkoholu — ten moment, gdy niby zrobiłeś najtrudniejsze, przestałeś pić,
a i tak czujesz się jak trup na spacerze.

Bo alkohol był nie tylko trunkiem.
Był centrum wszechświata — sposobem na stres, radość, smutek, nudę, samotność, święta i pogrzeby.
Wszystko kręciło się wokół niego.
A teraz… nic.
Cisza.
I ta cisza boli bardziej niż kac.

Wielu w tym miejscu mówi:
„Nie widzę żadnych korzyści z tego, że nie piję.”
Bo na początku trzeźwość nie daje nagród.
Odbiera iluzje.
Zabiera to, co znałeś, i każe ci zbudować wszystko od nowa — bez manuala, bez gwarancji.

I tu właśnie wielu wraca do picia.
Bo łatwiej poczuć cokolwiek – nawet ból i wstyd – niż nie czuć nic.
Łatwiej zapić pustkę niż ją przeżyć.
Ale właśnie to odróżnia niepijącego od trzeźwiejącego.

Niepijący ucieka.
Trzeźwiejący zostaje.
I zaczyna się budować od zera – cegła po cegle, dzień po dniu.

💭 Bo trzeźwienie to nie tylko rezygnacja z picia.
To odbudowa człowieka, którego alkohol zabił w środku.
A ta pustka, którą czujesz?
To nie koniec.
To miejsce, w którym dopiero rodzi się nowe życie.

💬 A Ty?
Czułeś ten stan, że niby nie pijesz, a w środku pustka i nic nie smakuje?
Jak sobie z tym poradziłeś?
Napisz w komentarzu 👇
Nie po to, żeby się chwalić — tylko żeby ktoś inny zobaczył, że to normalny etap, który da się przejść.

 dopóki trzeźwiejesz dla innych – nigdy nie poczujesz sensu.

„Po co mi to wszystko, skoro i tak nie czuję, że żyję?”

 dopóki trzeźwiejesz dla innych – nigdy nie poczujesz sensu.

Trzeźwieję.
Robię, co trzeba.
Nie piję, nie imprezuję, nie krzyczę.
Starasz się, kurwa, codziennie —
a i tak czujesz się, jakbyś walczył w ciszy, której nikt nie słyszy. Patrzysz na ludzi wokół.
Żyją sobie normalnie.
Mogą wypić, śmiać się, wyluzować.
Ty?
Ty liczysz dni, analizujesz emocje,
czujesz się, jakbyś był ciągle na detoksie z życia.

I nagle przychodzi ta myśl:
👉 „Po co mi to wszystko, skoro i tak nie czuję, że żyję?”

Bo na początku trzeźwości nikt ci nie mówi prawdy:
że nie będzie lepiej od razu.
Że świat cię nie nagrodzi medalem za „bycie grzecznym”.
Że nikt nie zauważy, ile cię to kosztuje.
Bo ludzie pamiętają tylko to, co spieprzyłeś,
a nie to, ile razy powstrzymałeś się, żeby znowu tego nie zrobić. I tu właśnie wielu się łamie.
Bo szukają potwierdzenia z zewnątrz.
Chcą, żeby ktoś powiedział: „jestem z ciebie dumny.”
A świat milczy.
Bo świat nie zna twojej walki.
Nie był w twojej głowie, kiedy chciałeś się napić.
Nie słyszał tych głosów, które mówiły: „i tak się nie uda.”

Dlatego trzeźwienie dla kogoś zawsze kończy się rozczarowaniem.
Bo jak tamten ktoś nie zauważy —
znowu zostajesz z niczym.
I wraca ten znajomy głos: „No to po co się starać?” Ale prawda jest inna.
Trzeźwienie to nie teatr.
To twoja osobista rewolucja.
I nie ma na nią świadków,
bo nikt poza tobą nie przeżyje twojej ciszy, twojego głodu, twoich myśli. Nikt nie poczuje, jak to jest,
kiedy uczysz się żyć bez narkotyku, który udawał emocje.
Kiedy nagle wszystko jest surowe, prawdziwe, bez filtra.
I boli.
Ale to właśnie jest początek życia, a nie jego koniec.

Nie widzisz korzyści?
Bo ich jeszcze nie ma.
Bo to dopiero fundament, nie dach.
Bo dopiero budujesz siebie, a nie wystawiasz na pokaz.

A sens?
Sens pojawia się wtedy, gdy przestajesz szukać uznania.
Gdy przestajesz liczyć lajki od świata.
Gdy patrzysz w lustro i mówisz:
„Nie dla was. Nie dla niej. Nie dla niego.
Dla siebie.”Bo dopóki robisz to dla kogoś, zawsze będziesz czekał,
aż cię zauważy.
A dopiero jak zrobisz to dla siebie,
zaczynasz widzieć, że nie musisz już nic udowadniać.
Bo nie chodzi o to, żeby ktoś ci klaskał.
Chodzi o to, żebyś przestał sam siebie nienawidzić.

💭
Trzeźwość nie daje korzyści na start.
Najpierw ci wszystko zabiera.
A potem oddaje — po kawałku, po cichu, z opóźnieniem.
Ale to, co oddaje, jest prawdziwe.
Bo nie da się kupić spokoju, który sam w sobie wypracowałeś.

💬
Znasz to uczucie?
Że robisz wszystko jak trzeba,
a i tak czujesz, jakbyś żył bez koloru?
Jak sobie z tym radzisz?


„Wszyscy widzą, że nie piję – ale nikt nie widzi, jak walczę.”

Ludzie myślą, że jak nie pijesz, to masz już z górki.
Że wystarczyło przestać.
Że teraz to tylko „żyć normalnie”.

A ty codziennie toczysz bitwę, której nikt nie widzi.
Z własną głową. Z pustką po dawnym życiu.
Z nocami, gdy cisza jest głośniejsza niż dawny kac.

Nie widać już butelek, ale w środku wciąż słychać echo po nich.
Nie ma już libacji, ale jest samotność po „ekipie”, której już nie ma.
Nie masz kaca, ale czujesz ciężar, którego nikt nie rozumie.

Nie potrzebujesz współczucia.
Potrzebujesz prawdy – że to normalne, że boli.
I wsparcia, które nie ocenia, tylko mówi:
„Widzę cię. I wiem, że walczysz.”

🩶 Puenta: Nie każdy, kto się uśmiecha, ma spokój.
Nie każdy, kto milczy, przegrał.
Nie każdy, kto nie pije – ma już po wszystkim.

 „Trzeźwość mnie nie cieszy – jeszcze.”

To ten etap, gdy niby już lepiej, ale w środku pusto.
Nie ma już kaca, ale nie ma też radości.
Nie ma dramatu, ale też nie ma sensu.

Wszystko smakuje nijako.
Ludzie mówią: „ciesz się, że przestałeś”,
a ty myślisz: „czym mam się cieszyć, skoro nic nie czuję?”.

Ale to właśnie jest etap gojenia.
Jak rana, która swędzi, zanim się zagoi.
Jak mięsień, który boli, gdy zaczynasz go ruszać po latach bez ruchu.

To nie depresja. To detox z iluzji.
Twój mózg uczy się czuć bez alkoholu.
Twoje serce uczy się reagować naprawdę.

Nie cieszysz się – jeszcze.
Ale każdy dzień bez alkoholu to cegła pod nowe życie.

🍂 Puenta: Brak radości nie znaczy, że robisz coś źle.
Znaczy, że się goisz.

 „Nie szukam już sensu. Zaczynam go tworzyć.”

W pewnym momencie przestajesz pytać: „po co?”.
Zaczynasz po prostu żyć.

Nie szukasz już fajerwerków, tylko spokoju.
Nie goni cię przeszłość, bo w końcu masz przyszłość.
Sens nie spada z nieba — budujesz go codziennie.

W prostych rzeczach:
W ciepłej kawie o poranku.
W ciszy, która już nie boli.
W tym, że nie musisz nic udowadniać.

To nie cud, że przestałeś pić.
To efekt roboty, którą robisz każdego dnia – nawet gdy nikt nie widzi.

☀️ Puenta: Spokój to nie nuda.
To nagroda.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......