Nie chodzi o to, żeby nie pić.


Nie chodzi o to, żeby nie pić.
Chodzi o to, żeby wreszcie przestać żyć jak pijany nawet na trzeźwo.
Bo wielu z nas po odstawieniu butelki wcale nie zaczyna nowego życia.
Zaczyna nowy rodzaj katorgi — bez alibi, bez znieczulenia, bez efektu rozmycia.

To tekst o trzech etapach, które przechodzi każdy, kto naprawdę próbuje się wyrwać:
👉 o piciu, które wydaje się sposobem na przetrwanie,
👉 o suchej trzeźwości, w której głowa dalej tańczy w rytm starej melodii,
👉 i o pustce, która przychodzi, gdy znika alkohol, a życie nadal nie smakuje.

Nie będzie tu mądrości z podręcznika ani grzecznych morałów.
Będzie prawda — brudna, ale oczyszczająca.


„TRZEŹWY, ALE PIJANY”

Zaczyna się zawsze podobnie.
Nie od dna, tylko od zwyczajnego dnia.
Od piwa po pracy, które miało być chwilą oddechu.
Od wina do kolacji, żeby „się nie spinać”.
Od kielicha na rozluźnienie, bo „każdy musi jakoś odreagować”.

I tak się człowiek uczy żyć na skróty.
Nie słucha siebie, tylko korka od butelki.
Nie rozmawia, tylko zalewa.
Nie przeżywa, tylko przytępia.

Z początku to działa.
Alkohol staje się jak smar — wszystko idzie łatwiej, gładziej, ciszej.
Świat mniej przeszkadza, emocje mniej bolą.
Aż pewnego dnia ten smar zamienia się w klej.
I człowiek odkrywa, że już nie porusza się płynnie — tylko się przykleja.

Do barów.
Do ludzi, którzy piją tak samo.
Do iluzji, że „mam to pod kontrolą”.

Bo w tej chorobie kontrola jest pierwszym kłamstwem.
Zawsze zaczyna się od „ja wiem, kiedy przestać”, a kończy na „nie wiem, kiedy zacząłem znowu”.
Zawsze.


Potem przychodzi moment przebudzenia.
Nie z oświecenia, tylko z kaca, który przestaje być fizyczny, a zaczyna być życiowy.
Zaczynasz rozumieć, że nie chodzi już o wódkę.
Chodzi o ten głód w środku, którego nic nie zapełnia.
Ani ludzie, ani kasa, ani nowe początki.

Wtedy przychodzi decyzja:
„Koniec. Nie piję.”

I tu większość myśli, że to finał.
Że po odstawieniu flaszki wszystko się naprawi, że świat się ułoży, że rany się zabliźnią.
A to dopiero początek piekła.

SUCHA TRZEŹWOŚĆ

Nie pijesz.
Ale wszystko w tobie dalej jest pijane.
Ręce drżą, choć nie od braku alkoholu.
Drży głowa, bo nie ma czym się znieczulić.
Drży dusza, bo nie umie żyć na czysto.

Suchy alkoholik to człowiek, który przestał wlewać, ale dalej żyje w rytmie nałogu.
Wkurwia go wszystko.
Ludzie, dźwięki, emocje, cisza.
Brakuje mu ulgi, tej małej chwili po łyku, gdy napięcie spadało i świat robił się miękki.
Teraz wszystko jest twarde.
Każde słowo, każda myśl, każde wspomnienie.

Z zewnątrz wygląda dobrze: chodzi prosto, mówi trzeźwo, nawet się uśmiecha.
Ale w środku… w środku dalej toczy go ta sama choroba — tylko bez objawów zewnętrznych.

Nie pije, ale manipuluje.
Nie pije, ale kłamie.
Nie pije, ale dalej się obraża, ocenia, kontroluje, rozlicza.
Nie pije, ale nie potrafi kochać, czuć, odpuścić, ufać.

To jest właśnie „sucha trzeźwość” — stan zawieszenia między starym piekłem a nowym życiem.
Człowiek trzyma się na siłę, ale tak naprawdę dalej walczy z tą samą bestią, tylko bez butelki w ręku.

Wiele osób właśnie tutaj się wykłada.
Bo alkohol można odstawić.
Ale myślenia alkoholika – nie tak łatwo.
To proces, w którym głowa musi wytrzeźwieć tak samo jak ciało.

TRZEŹWY, ALE PUSTY

I wtedy przychodzi cisza.
Nie ma już alkoholu, nie ma euforii, nie ma chaosu.
Ale nie ma też nic w zamian.

Pustka.
Szara, lepka, bez smaku.

Człowiek siedzi i myśli: „Nie piję… i co z tego?”
Nie ma haju, ale nie ma też sensu.
Nie ma już imprez, ale nie ma też radości.
Nie ma kaca, ale nie ma też iskry.

To etap, o którym nikt głośno nie mówi.
Bo jak powiedzieć ludziom, że po odstawieniu alkoholu życie dalej nie działa?
Że czujesz się jak trup, który chodzi, oddycha, pracuje — ale nic go nie cieszy?

Właśnie wtedy padają te słowa:
„Nie widzę korzyści z tego, że nie piję.”

Bo trzeźwość na początku nie daje nagród.
Ona odbiera — iluzje, rytuały, znajomych, schematy.
Zostawia cię nagiego, bez scenariusza, bez podpórek.
I czeka, aż zaczniesz budować od nowa.

Ale żeby zbudować, trzeba najpierw zrozumieć, że brak korzyści to nie porażka.
To etap.
Pomiędzy.

Między starym światem, który się rozsypał,
a nowym, który dopiero ma powstać.

POCZĄTEK, NIE KONIEC

Prawdziwe trzeźwienie zaczyna się dopiero wtedy, gdy przestajesz szukać „plusów” niepicia.
Bo nie chodzi o korzyści.
Chodzi o to, że wreszcie przestajesz się oszukiwać.

Nie uciekasz w flaszkę, nie zagłuszasz emocji, nie rozmywasz winy.
Patrzysz w lustro i widzisz człowieka — nie ofiarę, nie bohatera, tylko kogoś prawdziwego.
Z wadami, z przeszłością, z bliznami.

I dopiero wtedy pojawia się sens.
Nie od razu.
Nie jak nagroda.
Tylko powoli, cicho, po ludzku.

Zaczynasz cieszyć się tym, że pamiętasz poranek.
Że możesz spojrzeć ludziom w oczy.
Że nie musisz kłamać.
Że masz czyste ręce, choć serce jeszcze nie do końca.

MANIFEST DLA TRZEŹWIEJĄCYCH

Nie pijesz? Super.
Ale to dopiero pierwszy kilometr z maratonu.
Bo prawdziwe trzeźwienie to nie unikanie alkoholu, tylko nauka życia bez uciekania.

Nie chodzi o to, żeby się nie napić.
Chodzi o to, żeby nie musieć.

Żeby nie uciekać przed emocją, która boli.
Żeby umieć przeżyć dzień bez dopalacza, bez kłamstwa, bez teatru.
Żeby przestać się zgrywać, przestać grać twardziela, przestać być „w porządku” tylko wtedy, gdy inni patrzą.

Trzeźwość to codzienna robota — ciężka, nudna, wymagająca.
Bez efektu wow, bez braw.
Ale to jedyna droga, która naprawdę coś buduje.

Bo jak nie przerobisz pustki — wrócisz.
Jak nie nauczysz się żyć bez alkoholu — będziesz tylko suchy, a nie trzeźwy.
Jak nie spojrzysz w siebie — staniesz się własnym cieniem.

PUENTA

Nie piję.
Ale już nie dlatego, że nie mogę.
Tylko dlatego, że nie chcę wracać tam, gdzie byłem nikim.

Bo prawdziwa wolność nie zaczyna się wtedy, gdy przestajesz pić.
Zaczyna się wtedy, gdy zaczynasz czuć.

💭
Bo trzeźwienie to nie walka z alkoholem.
To spotkanie z człowiekiem, który całe życie uciekał przed sobą.
I jeśli masz odwagę go poznać —
to znaczy, że już jesteś po właściwej stronie.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......