Nie walcz z alkoholem bo przegrasz..... część druga

 


„Na wojnie jeszcze masz szansę wrócić. W wojnie z alkoholem wracasz dopiero, gdy się poddasz.”



Część 2 —

Alkohol nie bije… on przeprogramowuje

Heniek odpalił kolejnego szluga. Wzrok miał spokojny, a słowa tak ostre, że mogłyby przeciąć ten dym na pół.

— Zdzichu… ty myślisz, że pijąc walczysz z butelką?
Nie. Ty walczysz z własnym mózgiem po aktualizacji.

Zdzichu spojrzał pytająco.
Heniek ciągnął:

Alkohol robi w głowie pucz

— Ty w głowie masz system operacyjny. Nazywa się „ja”:
Twoje wartości, granice, marzenia, zasady.
A potem wchodzi alkohol i robi zamach stanu.
Wyrzuca z rządu rozum.
Emocje robią za ministrów.
A premierem zostaje głód.

On nie musi cię znokautować.
On ma lepszy plan: przejąć dowodzenie.

Zdzichu milczał. Bo co tu gadać, kiedy nagle ktoś ci pokazuje mapę do twojej własnej głowy.

Heniek ciągnął:

Alkohol zmienia priorytety

— Kiedyś najważniejsze u ciebie było:

  1. Rodzina

  2. Praca

  3. Twoje zdrowie

  4. Weekend z kumplami

  5. Odpoczynek

A potem:

  1. Piątek

  2. Alkohol

  3. Emocje, których nie chcesz czuć

  4. Krętactwo

  5. Konsekwencje

Kolejność się odwraca.
Świat robi salto.
Ty nadal jesteś w tym świecie, ale już nie ty kierujesz.

Zdzichu zgarbił się. Jak człowiek, który zaczyna widzieć film swojego życia bez efektów specjalnych.

Heniek:

— Ty nie zmieniasz się dlatego, że chcesz pić.
Ty pijesz dlatego, że już jesteś zmieniony.

Nie walczysz z przeciwnikiem — walczysz z systemem, który cię oszukał

Wyobraź sobie pojedynkowego boksera, który pakuje rękawice i wchodzi na ring z karabinem snajperskim. Brzmi śmiesznie, ale to daje obraz: alkohol nie jest przeciwnikiem w fair play. To system. Działa powoli, podstępnie, precyzyjnie. Nie uderza raz i pada — o nie. On powoli zabiera twoje filtry, twoje hamulce, twoje światła ostrzegawcze.

Zdzichu myśli o "walce" jako o kilku tygodniach bez picia, o silnej woli, o tym, że po miesiącu wszytko wróci do normy. Tylko że alkohol nie patrzy w kalendarz. Alkohol nie powiedział: „Dobra, dam mu trzy dni, potem przestanę”. On gra na czas — na to, że kiedy ty się zmęczysz, on jest już tam, gdzie wcześniej nie był. Zyskuje na czasie. Zyskuje na rutynie.

Mechanika jest prosta i brutalna:

  • Alkohol zmienia neurochemię mózgu — nagrody stają się przekłamane, pamięć słabnie, apetyt na kieliszek rośnie.

  • Rytuały: piłeś codziennie po pracy? To nie rutyna — to program automatyczny.

  • Emocje: zamiast radzić sobie z lękiem, stratą czy wstydem, sięgasz po rozładowanie. Z czasem jedyną strategią radzenia sobie staje się picie.

Ktoś, kto walczy „siłą woli”, staje przeciwko mechanizmom, które są ustawione przez lata. To nie jest bójka w bramie. To wojna z własnym systemem nerwowym i historią nałogu. I tu znów wracamy do Henia: pójście „na wojnę” bez strategii, bez wsparcia i bez zmiany reguł, to jak wypuszczenie się na pole bitwy w stroju kąpielowym. Walka jest romantyczna w filmach. W realu zabija.


Mechanizm w głowie — jak to działa naprawdę

Heniek mówił jak chirurg:

  1. Pierwsze picie
    Mózg: „Ale sztos, mamy natychmiastową ulgę!”

  2. Powtarzanie
    Mózg: „Zapamiętam to. Od teraz tak sobie radzimy.”

  3. Uzależnienie
    Mózg: „Zmieniłem priorytety. Alkohol jest lekarstwem na wszystko.”

  4. Destrukcja
    Mózg: „Bez alkoholu nie przetrwamy. On jest sensem.”

Czyli:
Na początku to ty pijesz alkohol.
Potem alkohol pije ciebie.

Upadki to nie wypadki. To plan.

— Każdy twój „nawrót”, każdy „ups” i „nie wiem kiedy tak wyszło”… to element mechanizmu.
Alkohol nie musi wygrać od razu.
On czeka aż…
• zmęczysz się trzeźwością
• będzie ci smutno
• będzie ci wesolo
• pokłócisz się z kimś
• dostaniesz dobrą wiadomość
• powiesz „należy mi się”

On ma każdą twoją emocję w notesie.
Zawsze znajdzie dziurę w murze.

Heniek spojrzał Zdzichowi w oczy:

— Ty stoisz na ringu i myślisz, że jak chwilę stoisz prosto, to wygrałeś.
A on wtedy bada twoje kolana.

„Ale ja wytrzymam”

Największe kłamstwo świata.

Heniek przymrużył oczy:

— Zdzichu… tacy jak ty mówili „wytrzymam”, a potem dzwonili do mnie z izby wytrzeźwień. Wytrzymać to możesz skok do basenu.
Tu nie chodzi o wytrzymałość.
Tu chodzi o zmianę narzędzi.

Walka oparta na „wytrzymam” działa tak:

  1. Wytrzymujesz 3 dni

  2. Mózg włącza głód

  3. Emocje trzaskają po łbie

  4. Jedna łamka, bo „co się stanie?”

  5. Jesteś z powrotem na starcie

Heniek westchnął:

— Alkohol to najlepszy negocjator świata.
Da ci chwilowe zwycięstwo, żebyś uwierzył, że masz kontrolę.
I wtedy cię dobija.

 Dlaczego „walka” jest pułapką ego

Walka często brzmi dumnie. Ktoś mówi: „Ja walczę” — i brzmi to bohatersko. Problem w tym, że walka w kontekście alkoholizmu najczęściej oznacza: „udaję, że kontroluję, ukrywam, oszukuję, wstydzę się, upadając i podnosząc się samemu”. To ego chce udowodnić światu: „Patrzcie, radzę sobie. Ja sam”.

Ego jest tu sprzymierzeńcem alkoholu, bo gdy trzymasz walkę w pojedynkę, alkohol działa w ciszy. Gdy chcesz walczyć w ukryciu, nikt nie widzi, że gorzej niż wcześniej. Gdy chcesz walczyć „po swojemu”, to znaczy: bez pomocy, bez terapii, bez przyznania się do porażki. To jest krajobraz samotnego heroizmu — wygląda dumnie, a kończy się tragicznie.

Przykład z dzielni: gość co miesiąc „odcina” butelkę i mówi: „już nie piję”. Pięć dni jest suchy, potem wraca i mówi: „to był eksperyment”. To nie jest walka — to teatr. Walka wymaga planu, sprzymierzeńców, kontroli szkód i wiedzy, kiedy się wycofać, kiedy sięgnąć po pomoc. Kto walczy sam, często pada pierwszy, bo alkohol nie potrzebuje moralnego zwycięstwa — on potrzebuje wytrwałości.

 Alkohol jako przeciwnik: gra powolna, cel jedna strona

Heniek zwykł mawiać: „On ma jedną strategię — nigdy nie cofaj się.” To trafne. Alkohol nie negocjuje. Alkohol nie uczy się kompromisów. On przesuwa granice, aż zostaniesz bez żadnej granicy. To proces kumulacyjny: tolerancja rośnie, potrzeby zmieniają się, życie kurczy się do kilku rytuałów.

Tu kilka cech tego przeciwnika:

  • Cierpliwość — alkohol działa powoli. Ma czas. Twoja objawowa „siła woli” może być chwilowa, a on gra setkami małych ustępstw. Jeden kieliszek „dla towarzystwa” dziś, trzy za miesiąc — i masz nową normę.

  • Wytrzymałość — on może czekać. Może poczekać lata, aż wrócisz do niego.

  • Jednostronność — on ma jeden cel: twoją zależność. Nie obchodzi go twoje życie zawodowe, rodzina, pasje.

  • Zamiana wartości — alkohol zmienia hierarchię twoich potrzeb: dziś jest jedzeniem, przyjacielem, rozwiązaniem. Z czasem staje się jedyną wartością.

Zdzichu: „No ale da się kontrolować, no?”
Heniek: „Kontrolować? Jak kontrolujesz wiatr?”

Żeby to wygrać, nie wystarczy chcieć. Trzeba wycofać się z planszy, zmienić warunki gry — i tu wraca pojęcie „poddania się”.


Dlaczego sam nie dasz rady?

Zdzichu próbował odpowiedzieć, ale Heniek przerwał:

— Bo próbujesz prowadzić operację na własnym mózgu bez znieczulenia i bez podręcznika.
Bo wstydzisz się pomocy, a ego wmawia ci, że prośba to słabość.
Bo boisz się, że jak pójdziesz do grupy, to zobaczysz siebie bez ściemy.

Zdzichu skrzyżował ręce:

— A co jak nie chcę mówić obcym ludziom o swoim życiu?

— To będziesz opowiadał alkoholowi resztę życia o tym, jak ci je zabrał — Heniek w punkt.


„Jak wygląda poddanie?”

Heniek odpalił kolejnego papierosa (statystycznie to już trzeci „moment przełomowy” w tej rozmowie):

— Poddanie to nie jest płacz, że przegrywasz.
Poddanie to początek wygrywania.

Poddanie = zgoda na zmianę:
• Słuchasz mądrzejszych, zamiast ściemniać, że wszystko wiesz
• Idziesz tam, gdzie naprawdę mogą pomóc
• Wstyd przestaje kierować życiem
• Ego dostaje urlop na czas nieokreślony

Zdzichu zapytał:

— To mam się przyznać, że jestem alkoholikiem?

Heniek:
— Najpierw musisz przestać udawać, że nie jesteś.

Co to znaczy „poddaj się”? — Heniek wyjaśnia

W ludzkiej mowie „poddanie się” brzmi jak porażka. Heniek jednak tłumaczy to inaczej: poddanie się to akt inteligencji. Nie mówimy o oddaniu pola alkoholowi. Mówimy o oddaniu walki bez sensu — o zrzeczeniu się strategii, która prowadzi donikąd, i wejściu na drogę, która działa.

Konkretne znaczenia „poddania się”:

  1. Przyznanie problemu — nazwanie rzeczy po imieniu. Mówisz: „mam problem”. To nie oznaka słabości — to pierwszy krok do zmiany systemu, który cię oszukał.

  2. Zrobienie planu — zgoda na procedury, które działają: detox, terapia, spotkania, wsparcie bliskich. To znaczy zgodzić się na zmiany, które wyglądają jak kapitulacja ego, ale są ratunkiem życia.

  3. Oddanie kontroli nad strategią — zamiast trzymać się własnych pomysłów, pozwalasz, by ktoś kto rozumie, pokierował twoim procesem. To trener, to terapia, to grupa.

  4. Trwanie w POWTÓRZALNYCH działaniach — codzienna robota: poranek, notatka, lista wyzwalaczy, rutyna, kontakt z ludźmi. To nie heroizm, to rzemiosło.

  5. Uznanie, że „walka” bez wsparcia jest samobójstwem — i skorzystanie z tego, co działa.

Heniek:
— Wiesz, co jest zabawne? Najwięksi twardziele wieszają potem obrazki ze swojego „samodzielnego zwycięstwa”. Nikt nie widzi wyrzutów, zmian w głowie, w roli ojca, w pracy. Ja mówię: chcesz żyć? Przyjmij plan. To nie jest piękne, ale działa.


Mądrość z dzielni

— Posłuchaj, młody.
Gdybyśmy rozmawiali o walce, to byś przegrał.
Gdy mówimy o poddaniu — to zaczynasz grać w nową grę.
Z zupełnie innymi zasadami.

Zasada nr 1: Nie sam
Zasada nr 2: Nie po swojemu
Zasada nr 3: Nie heroicznie
Zasada nr 4: Codziennie, bez wyjątków

Jak te cztery masz ogarnięte…
Alkohol nie ma już z tobą interesu.

Chwila szczerości

Heniek ściszył głos:

— Zdzichu… ja cię znam.
Ja cię lubię, dlatego ci to mówię.
Ty chcesz wygrać, ale nie chcesz się zmienić.
A tu się nie da tak.
Albo zmieniasz zasady, albo zasady zmienią ciebie w cień człowieka.

Zdzichu zacisnął szczękę tak mocno, że aż mu w skroniach pulsowało.

Heniek mówił dalej:

— Z alkoholem nie ma „pół”.
Nie ma „czasem”.
Nie ma „trochę”.
Jest „albo” — „albo”.

Albo żyjesz.
Albo pijesz.

Historie z dzielni — przykład tego, jak kończy się „walka samemu”

Historia pierwsza: Mirek — „samodzielny bohater”

Mirek słynął z tego, że nie chodził do grup, nie lubił psychologów, mówił: „Ja mam swoje metody”. Przez pół roku był suchy. Chodził na siłownię, nauczył się robić placki ziemniaczane. Po roku powrót — „bo miałem stres w robocie”, potem eskalacja. Rok później hospitalizacja. Mirek miał dobrą pracę, żonę, kredyt. Po wszystkim zaczął chodzić na terapię. Był wściekły — bo jego „walka” skończyła się tak, że stracił więcej niż mógłby zyskać, gdyby na początku „poddany” poszedł na terapię.

Wniosek: walka bez zmiany strategii kosztuje podwójnie.

Historia druga: Ewa — „poddaję się po swojemu”

Ewa zgłosiła się do grupy, ale nie wierzyła. Na pierwszym spotkaniu wszyscy płakali, ona trzymała się z boku. Po trzech miesiącach powiedziała: „Ja tu przychodzę, bo tu jest porządek. Dają mi plan, lecą dni, mam telefon.” Ewa się poddała — nie alkoholowi, lecz procesowi. Dziś ma pół roku trzeźwości i pracę, o której mówiła, że „nigdy by jej nie dostała”. To poddanie się, które uratowało.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......