ALKOHOLIZM KOBIET – CICHY, WYSOKOFUNKCJONUJĄCY, PRZERAŻAJĄCO SKUTECZNIE UKRYTY

 



                  




ALKOHOLIZM KOBIET – CICHY, WYSOKOFUNKCJONUJĄCY, PRZERAŻAJĄCO SKUTECZNIE UKRYTY

Reportaż o Karinie. O tych, które „ogarniają wszystko”… i piją dopiero wtedy, gdy świat już śpi.


Są tematy, które wciąż w Polsce chodzą na miękkich nogach. Albo się o nich nie mówi, albo mówi się tak, żeby nikogo nie urazić. Alkoholizm kobiet należy właśnie do tej kategorii – tabu, które niby wszyscy znają, ale mało kto chce nazwać po imieniu. Bo przecież „ona taka zadbana”, „ona taka ogarnięta”, „tak dobrze sobie radzi”. Jasne.

Tylko nikt nie widzi, jak bardzo sobie nie radzi, kiedy gasną światła w mieszkaniu.

To nie jest historia „menelek spod Żabki”, nie opowieść o imprezowej trzydziestce ani o kobiecie, która od rana popija wysokoprocentowe. Nie.

To jest historia o tych, które funkcjonują tak dobrze, że nawet najbliżsi nie mają prawa podejrzewać, co dzieje się po cichu.

To historia Karyny.

Gdy cały dom śpi, ona wreszcie oddycha

Karina ma 38 lat. Pracuje w biurze jest księgową w dużej firmie. Ludzie lubią ją za „ogarnianie tematów”, za profesjonalizm, za to, że zawsze uśmiechnięta, zawsze przygotowana, zawsze dostępna, zawsze potrafi pomóc.


W domu to samo.

Dzieci zadbane.

Obiad jest.

Pranie poskładane.

Lekcje ogarnięte.

Mąż zadowolony, bo „ona ogarnia wszystko jak nikt”.


Perfekcyjność do bólu.

Perfekcyjność, która ma swoją cenę – ale nikt jej nigdy nie zapłaci prócz niej samej.

I dopiero wtedy, kiedy ostatnie drzwi się zamkną, gdy młody zaśnie, gdy w mieszkaniu zapanuje święta cisza… dopiero wtedy Karina pozwala sobie na coś, czego nie zrobiłaby przy nikim:

odkręca wino.

Nie po to, żeby się upić.

Nie po to, żeby zrobić imprezę.

Nie po to, żeby „mieć fun”.


Robi to po to, żeby na pięć minut jej głowa przestała pędzić jak pociąg bez hamulców.

Żeby choć na moment nie czuć presji, odpowiedzialności, napięcia.

Żeby być kimkolwiek innym niż kobietą, która musi „dać radę”.

Z jednej lampki robią się dwie.

Z dwóch trzy.

Kolejnego wieczoru – trochę szybciej, trochę wcześniej, trochę więcej. Butelka to mało……

Nie ma żadnych scen rodem z filmów o „typowych alkoholikach”. Nie ma barów, nie ma awantur, nie ma urwanych filmów. Jest tylko cicha ulga, która powoli zaczyna rządzić jej życiem.

I oto, zupełnie niepostrzeżenie, zaczyna się to, co terapeuci nazywają wczesną fazą uzależnienia.

A kobiety – milczeniem.

Alkoholizm kobiet wygląda inaczej niż u mężczyzn. I to właśnie jest najbardziej zdradliwe.

Badania od lat pokazują, że:


1. Kobiety uzależniają się szybciej, nawet jeśli piją mniej.

2. Lecą w dół bardziej po cichu – bez widocznych „sygnałów ostrzegawczych”.

3. Potrafią utrzymać pełną funkcjonalność dużo dłużej niż mężczyźni.

4. Wstyd i presja społeczna sprawiają, że ukrywają picie perfekcyjnie.

5. Najczęściej piją w samotności, po wszystkim, gdy obowiązki zostały wykonane.


Dlatego tak trudno to dostrzec.

Dlatego tak łatwo powiedzieć: „przecież ona tylko lampkę do kolacji pije”.

Dlatego tak często kobieta sama nie wierzy, że zaczyna być zależna.

Bo nie ma upadku.

Nie ma dramatów.

Jest tylko… zmęczenie.

Wyczerpanie.

Przeciążenie.

I alkohol, który daje krótką ulgę – aż tę ulgę zaczyna organizować cały dzień.

„To tylko ja tak mam?” – nie, Karina, nie tylko Ty


Kiedy Karina trafiła do grupy Sober Team RR, była przekonana, że przesadza.

Przyszła „tak tylko zobaczyć”.

Popatrzeć.

Posłuchać.


I nagle, słuchając innych kobiet, usłyszała… siebie.


„Piję dopiero, jak wszyscy śpią.”

„W pracy ogarniam jak maszyna.”

„Mam wrażenie, że muszę być idealna, bo inaczej wszystko się rozpadnie.”

„Nikt nigdy nie widział mnie pijanej.”

„Zasypiam dopiero po winie.”

„Wstyd mi, że nie daję rady bez tego.”


I w tej jednej chwili, która potrafi zmienić czyjeś życie, zrozumiała coś, czego bała się nazwać:


Nie trzeba być „menelem”.

Nie trzeba tracić pracy.

Nie trzeba się stoczyć.

Żeby był to alkoholizm – wystarczy, że bez alkoholu nie da się wytrzymać własnej głowy.

Najtrudniejsza prawda

Kobiety, które funkcjonują na najwyższych obrotach, często piją…

nie dlatego, że lubią alkohol,

ale dlatego, że nie mają gdzie wylać emocji.

Nie mają gdzie odpocząć.

Nie mają gdzie po prostu być sobą.

Perfekcjonizm, przeciążenie, oczekiwania otoczenia, „muszę ogarniać”, „muszę dać radę” – to wszystko buduje ciśnienie, pod którym alkohol staje się jedynym zaworem bezpieczeństwa.

Ale to zawór, który powoli demoluje emocje, relacje i zdrowie.

Jeśli czytając to, pomyślałaś: „cholera, to przecież ja”…

To nie jest powód do wstydu.

To jest powód, by złapać oddech.


Bo jeśli Karina dała radę przyjść do nas „tylko popatrzeć”, to Ty możesz zrobić to samo. I z tego „popatrzeć” zawsze może urodzić się coś w

iększego: zrozumienie, ulga, pierwszy krok.

Krok nie od perfekcjonizmu — ale do siebie.

Zapraszam  soberteamrr.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potworki uzależnienia.....prawda, fałsz czy opowieści z krypty

Żal - seria „Emocje, które cisną. Trzeźwienie bez filtra”

Twój mózg nie lubi żartów.......