Historia Teofila: dlaczego uzależnieni powtarzają te same błędy i ciągle wracają do alkoholu?
Mocny reportaż o uzależnieniu od alkoholu. Teofil wciąż zapija, mimo programów i wsparcia. Dlaczego? I co ta historia mówi o każdym, kto walczy o trzeźwość?
TEOFIL. HISTORIA CZŁOWIEKA, KTÓRY CIĄGLE WYBIERAŁ DRZWI, KTÓRE JUŻ PROWADZIŁY DO ŚCIANY
Reportaż dla tych, którzy gubią się dokładnie w ten sam sposób
Są takie historie, które nie zaczynają się wielkim dramatem.
Nie ma płaczu, nie ma krwi, nie ma dymiącego gruzu po kolejnym życiowym wybuchu.
Są za to drobne pęknięcia, takie jakby ktoś paznokciem drapał po szkle.
Pęknięcie po pęknięciu.
Dzień po dniu.
Historia Teofila to właśnie taka historia.
Nie spektakularna.
Nie filmowa.
Nie instagramowa.
To historia człowieka, który nie zauważył, kiedy zaczął tonąć – bo robił to powoli, we własnym tempie, w poczuciu, że „przecież ogarnia”.
I to jest właśnie najgorszy rodzaj utonięcia.
Nie wtedy, kiedy woda zalewa ci usta, a ty krzyczysz.
Tylko wtedy, kiedy masz wrażenie, że wszystko masz pod kontrolą – chociaż stojąc z boku, każdy widzi, że już dawno puściło ci dno.
TEO WCHODZI DO GRUPY – I JUŻ NA WEJŚCIU COŚ SIĘ NIE TRZYMA
Teofil pojawił się w naszej grupie jak wielu przed nim.
Skromny, grzeczny, z tą charakterystyczną miną: „ja tu tylko na chwilę, ja sam sobie poradzę, ale popatrzę, co wy tu macie”.
Heniek, stary wyga, od razu go rozszyfrował.
– Kombinator.
Tak o nim powiedział po pierwszym spotkaniu.
I nie pomylił się ani o pół zdania.
Bo Teofil to typ, który zawsze miał „plan B”.
A jak plan B się sypał, to miał plan C.
A jak C nie działał – to wchodził plan D, który zwykle zaczynał się od zdania:
„To nie moja wina, bo…”
Znasz ten styl?
Pewnie tak.
Bo to styl większości ludzi, którzy kręcą się wokół trzeźwienia, ale nigdy w nie nie wejdą naprawdę.
PIERWSZE ZAPICIE– NIBY NIC, ALE JEDNAK WSZYSTKO
Teofil nie miał czasu na terapię.
„Bo praca”.
„Bo obowiązki”.
„Bo teraz jest ciężki okres”.
„Bo dzieci, bo sąsiad, bo życie”.
Lista była tak długa, że gdybyśmy ją spisali, starczyłoby na średniej wielkości broszurę.
Heniek, wbrew pozorom, nie jest tyranem.
Czasem daje człowiekowi przestrzeń, żeby sam doszedł do ściany.
I dał ją Teofilowi.
Kilka tygodni i… bum.
Pierwsze zapicie.
Powód?
„Spotkanie z kolegą. Dawno się nie widzieliśmy”.
Wymówki były tak miękkie, że można było nimi owinąć świeży bochen chleba, żeby nie wysychał.
Heniek tylko westchnął.
– Mówiłem ostrzegawczo… Ale dobra, wstań, otrzep się, jedziemy dalej.
Teofil wstał.
Otrzepał się.
Ruszył.
Jak wielu.
DRUGIE ZAPICIE – TUTAJ JUŻ COŚ ZACZYNA ŚMIERDZIEĆ
Mija trochę czasu i powtórka z rozrywki.
Drugi raz.
Znów okazja.
Znów samotność.
Znów ten sam schemat jak podany z drukarki: „byłem sam, wyszedłem, spotkałem, zaproponowali”.
Heniek zaczął się lekko irytować.
Nie dlatego, że ktoś zapija.
On wie, że to normalne na początku. Ale i potem też może się zdarzyć, ale potem to już Ty coś zaniedbałeś….
Ale dlatego, że Teofil robił dokładnie to samo, licząc na inny rezultat.
A tak nie działa ani trzeźwienie, ani świat, ani nawet pieprzona matematyka.
TEO W PROGRAMIE 12 KROKÓW – NA PAPIERZE PIĘKNIE, W ŻYCIU JUŻ NIE
Grupa ruszyła z programem 12 kroków.
Świecka wersja, ludzka, sensowna, bez pierdół i dogmatów.
Waldek prowadzi, Heniek wspiera.
Ludzie pracują, piszą, drążą, rozumieją.
Teofil też dołącza.
Z uśmiechem.
Z entuzjazmem.
Z deklaracją, że „teraz to już na poważnie”.
I tutaj jest moment, w którym normalny człowiek powinien poczuć niepokój.
Bo gdy ktoś ma za dużo deklaracji, ma zwykle za mało działania.
Wkrótce się to potwierdziło.
TRZECIE ZAPICIE – TU JUŻ JEST PROBLEM
Teofil zapija kolejny raz.
Tłumaczenie?
– Bo kolega miał urodziny.
– Bo raz odmówiłem, ale potem już wyszło głupio.
– Bo nie chciałem siedzieć sam jak ostatni dziad.
I znów to samo: samotność → wyjście → znajomy → zapicie.
Kopiuj – wklej.
Kopiuj – wklej.
Kopiuj – wklej.
Nawet litery się nie zmieniają.
Heniek patrzy, marszczy czoło i mówi:
– Chłopie, ty nie robisz kroków. Ty robisz przerwy od picia.
A to jest różnica taka jak między dietą a głodówką:
przy jednym zmieniasz życie, przy drugim tylko czekasz, aż znów rzucisz się na jedzenie.
BRAK PRACY – ZA TO SPORO ILUZJI
Teofil mówił dużo.
Bardzo dużo.
Deklarował.
Analizował.
Nawet się dzielił wnioskami.
Ale gdy przyszło do roboty, do pisania dziennika, do mierzenia się z głodem, do przerabiania emocji – już go nie było. Jakby uciekał i wymówka brak czasu…..
„Nie mam kiedy”.
„Nie umiem”.
„Nie wiem, czy to mi pomoże”.
„Jakoś nie czuję tego ćwiczenia”.
Heniek wtedy powiedział pierwszą brutalną, ale prawdziwą rzecz:
– Teofil, ty nie masz problemu z alkoholem. Ty masz problem ze sobą. Alkohol to tylko efekt uboczny.
Teofil udawał, że nie słyszy.
Z ZEWNĄTRZ WIDAĆ LEPIEJ NIŻ OD ŚRODKA
W grupie było jasno widać to, czego Teofil nie chciał przyjąć:
– Że jego znajomi są wyzwalaczami.
– Że samotność to nie argument, tylko luka emocjonalna.
– Że praca nad sobą to nie „dodatkowe zadanie”, tylko fundament.
– Że trzeźwienie to nie „jak będę miał czas”, tylko „bo nie mam innego wyjścia”.
Ale najbardziej widać było to, że Teofil nie jest szczery – ani z nami, ani z sobą. A może to tylko tak wyglądało, z Heńkiem nie gadał jakoś tak bliżej mu do Waldka było.
To nie jest zarzut.
To diagnoza.
Bo człowiek, który jest szczery, mówi:
„Nie umiem, boję się, nie wiem jak”.
A człowiek, który udaje, mówi:
„Niestety wyszło, tak wyszło, nie chciałem, no trudno”.
Może szczerość to nie to, może problem tkwi głębiej…..
I W KOŃCU PRZYCHODZI WYBUCH – HEŃKA JUŻ NOSI
Heniek dużo wytrzyma.
Jest cierpliwy jak stary dąb.
Ale nawet dąb ma swoje granice.
I w końcu powiedział Teofilowi to, co musiało paść wcześniej:
– Pieprzyć 12 kroków, pieprzyć grupę, pieprzyć te wszystkie wymówki. Idź na terapię. Bo ty nie trzeźwiejesz. Ty tylko odkładasz picie na później. To nie metoda takie przerwy to bool shit kolego.
Cisza po tym zdaniu była długa.
Nikt się nie odezwał.
Waldek próbował łagodzić, bo ma taki styl.
Ale nawet on wiedział, że Heniek trafił w punkt.
Bo ile razy możesz rzucać linę komuś, kto za każdym razem tylko ją dotknie i puści?
To nie jest pomoc.
To jest utwierdzanie człowieka w tym, że da się przeżyć bez decyzji.
A nie da się.
CO DALEJ Z TEOFILEM? A CO Z TOBĄ, JEŚLI TO O TOBIE?
I teraz najważniejsze:
Ta historia nie jest o Teofilu.
Jasne, jest o nim na papierze.
Ale w rzeczywistości…
…to historia co drugiej osoby, która zaczyna trzeźwienie od górnolotnych deklaracji i kończy na tym, że znowu musi zerować licznik.
Może to Ty.
Może ktoś, kogo znasz.
Może ktoś, kto siedzi właśnie obok Ciebie.
Bo trzeźwienie nie pada na ryj od braku silnej woli.
Pada od braku szczerości, cierpliwości i konsekwencji.
Od tego, że ludzie chcą zachować stare życie i mieć nowe efekty.
Od tego, że chcą mieć trzeźwy mózg, ale zachować pijane schematy.
Od tego, że chcą nie pić, ale wciąż bywać w miejscach, gdzie picie jest normą.
Od tego, że chcą pomocy – ale nie chcą nic zmieniać.
I tak, to jest brutalne.
I tak, to jest niewygodne.
Ale w tym świecie nie ma nic bardziej prawdziwego niż jedno zdanie, które powiedział Heniek:
„Jak nie przestaniesz kombinować, to nawet jak cię wyciągniemy za kołnierz, to wrócisz tam, skąd cię wyjąłem”.
FINAŁ? ŻADEN FINAŁ. BO HISTORIA SIĘ NIE SKOŃCZY, DOPÓKI TEO NIE POWIE: „PODDAJĘ SIĘ”
Teofil wróci.
Albo nie.
Walka trwa.
Ale ta historia powinna Ci zadać jedno pytanie – najważniejsze ze wszystkich:
Czy Ty dziś walczysz o trzeźwość, czy tylko udajesz, że walczysz?
Bo różnica jest taka, że:
– wojownik krwawi, ale idzie;
– kombinator kręci się w kółko i szuka pretekstu, żeby odpuścić.
I na koniec:
Heniek mówi twardo, bo mu zależy.
Waldek łagodzi, bo taki ma styl.
My piszemy, bo widzieliśmy to setki razy.
Ale decyzja, czy chcesz żyć, zawsze należy do Ciebie.
Ja walczę , i każdego dnia wieczorem jestem wygrana, nie da się żyć starym życiem i trzeźwieć, po prostu trzeba być przygotowanym na ogromne zmiany , na początku boli , później już coraz mniej.
OdpowiedzUsuń